Od Autorki

Teksty oraz zdjęcia zamieszczone na tym blogu są mojego autorstwa (jeśli jest inaczej, podaję źródło), stanowią więc moją własność.
Nie wyrażam zgody na ich kopiowanie, cytowanie i rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie bez mojej wiedzy oraz bez podania adresu tego blogu.
(Ustawa o prawach autorskich - Dz.U. z dnia 4 lutego 1994 r., nr 24, poz. 83)

piątek, 28 marca 2014

1.570. Drgnęło

Byłam u fryzjera. Tym razem jednak jedynie jako "dama do towarzystwa" pani Em, bo to ona siedziała na fotelu i to jej obcinano na krótsze i tak dość krótkie włosy. Ale nie powiem - kusiło, oj kusiło mnie, by zająć jej miejsce. Na razie na chęciach się skończyło.

Dla pani Em każde wyjście ze swojego, dzielonego ze współlokatorką, pokoju w DPS jest zastrzykiem świeżego powietrza. Szybko przyzwyczaiłam się do panującego tam zaduchu, ale na samym początku przeżyłam szok, na który teraz przygotowuję Męża, bo mamy zamiar razem odwiedzić moją podopieczną.

Gdyby tylko pani Em miała fizyczną możliwość pokonania schodów na trzecie piętro naszej kawalerki, nawet przez moment nie wahałabym się, żeby ją zaprosić do nas na Wielkanoc. Pomysł ten wciąż nie daje mi spokoju i siedzi w głowie, choć wiem, że nie da się go zrealizować.

Spacerując z panią Em widzę ile trudu, wysiłku, chęci i czasu zabiera jej przejście krótkiego odcinka, który zdrowy i sprawny człowiek pokonuje w kilka minut. Stajemy co kilkanaście metrów, bo brakuje jej siły. Za to humoru ma pod dostatkiem. Podziwiam ją za nastawienie i podejście do życia.

Niebieskie skarpetki, które jej podarowałam wywołały na jej twarzy tyle radości, że naprawdę warto było ich dla niej szukać. Następnym razem czeka mnie wycieczka do biblioteki po kolejne książki, gdyż pani Em pochłania je w iście ekspresowym tempie.

A poza tym coś wreszcie drgnęło w kwestii innych spraw wolontaryjnych. Rozmowa telefoniczna z jednym z koordynatorów zaowocowała wiadomością o szkoleniu, na które wybieram się za tydzień, a także telefonem od pracownika socjalnego i umówieniem się na konkretny dzień na wprowadzenie mnie do mieszkania pani Ka - pierwszej podopiecznej, której jeszcze nie poznałam z powodu jej długiej hospitalizacji. W międzyczasie znalazłam jeszcze jeden adres mailowy kogoś, kto prowadzi kursy z psychoonkologii. Moja wiadomość jest już w jego skrzynce odbiorczej.

Z tak dobrymi wieściami mogę spokojnie i radośnie oczekiwać przyszłego tygodnia. Pogoda sprzyja, a jak słońce świeci od razu więcej mogę, więcej chcę, więcej potrafię.