Od Autorki

Teksty oraz zdjęcia zamieszczone na tym blogu są mojego autorstwa (jeśli jest inaczej, podaję źródło), stanowią więc moją własność.
Nie wyrażam zgody na ich kopiowanie, cytowanie i rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie bez mojej wiedzy oraz bez podania adresu tego blogu.
(Ustawa o prawach autorskich - Dz.U. z dnia 4 lutego 1994 r., nr 24, poz. 83)

piątek, 3 czerwca 2016

2191. Pozłocony

Gdyby ktoś mnie zapytał z czym miałam największą trudność przy pisaniu ikony, bez wahania odpowiedziałabym, że z wydobywaniem cieni na twarzy, szyi i dłoniach. Niby wiem o co chodzi, ale zrobić tego na swojej desce nie umiem. I ani poświęcony czas, ani włożona praca nie zastąpią braku talentu plastycznego. Ale przynajmniej spróbowałam.





Wreszcie pojawiają się uszy, usta przybierają odcień czerwieni, oczy nabierają koloru, a spojrzenie blasku, włosy zyskują dodatkowe dwa kosmyki na czole, a palce obu dłoni mają już paznokcie. Bez wątpienia to jeden (drugim była księga, a trzecim złocenie) z moich ulubionych momentów podczas pisania ikony.



Dokładnie smaruję deskę klejem (starannie omijam zarysy Pantokratora), a w międzyczasie przygotowuję płatki złota (tu przydaje mi się doświadczenie puzzlowe). Potem druga warstwa kleju, chwila na jego podeschnięcie i delikatnie przesuwam płatki, jednocześnie przyklejając je do deski, a następnie wygładzam miękkim pędzlem. Teraz wystarczy jedynie pozbyć się nadmiaru złota i gotowe.


Przykryta z wierzchu ikona leżakuje w zamkniętej szafce do następnych zajęć, podczas których namaluję aureolę oraz inne detale widoczne jeszcze na desce posmarowanej klejem. Ich zarys pięknie przebija się spod złocenia. A wszystko odbędzie się w białych rękawiczkach, bo złota absolutnie nie wolno dotykać palcami.