Feniks (vel Oxalis) odradza się z popiołów, więc chyba raczej idzie ku dobremu. Przez tydzień codziennie rano robiłam mu zdjęcia. Postępy i chęć życia widać gołym okiem.
Szczawik jest bardzo wdzięczną rośliną - niewiele mu do szczęścia potrzeba. Co ważne - lubi wodę. Ten fakt jest nie bez znaczenia, gdyż mam tendencję do codziennego podlewania kwiatów, a nie każdy znosi cierpliwie i bez protestu tę czynność.
Brat Feniksa rośnie w najlepsze, nie przejmując się niczym. Kwitnie praktycznie bez przerwy.
Ale i tak gigantem jest ośmiomiesięczne geranium, które wyhodowałam z mikrej i wydawać by się mogło, że strasznie lichej zaszczepki, która odwdzięczyła mi się po stokroć.
W sobotę odwiedziła nas właścicielka kawalerki, od której dostałam nowego Eschynantusa, gdyż poprzedniego egzemplarza, ze względu na uszkodzone korzenie, nie udało się uratować.
Na balkonie, w dużej prostokątnej doniczce, stoi mięta - chyba zadowolona z pobytu na świeżym powietrzu, bo robi się coraz bardziej okazała. Podobnie jak Hobbit i grudnik. Ten ostatni chyba znowu zamierza zakwitnąć.