Dziewięć miesięcy warsztatów. Po trzy godziny w tygodniu. Około sto godzin zegarowych.
Mozolna, długotrwała, żmudna, czasem brudna i śmierdząca, praca.
Ostatnie pociągnięcia pędzlem. Podwójne werniksowanie.
Oto i on. Chrystus Pantokrator w moim wykonaniu.
"Stanowczy, władczy, konsekwentny - zupełnie jak ty" - stwierdził Dyrektor Wykonawczy.
Co dziwne - z postury i twarzy przypomina Męża...
Tak dla przypomnienia - rysunek, na którym wzorowali się wszyscy uczestnicy warsztatów (a i tak każdy Pantokrator jest zupełnie inny) i moja pierwsza ikona.
Jestem z siebie dumna jak nie wiem co, bo gdyby ktoś jakiś czas temu powiedział mi, że coś takiego jestem w stanie zrobić, nie uwierzyłabym.