Od Autorki

Teksty oraz zdjęcia zamieszczone na tym blogu są mojego autorstwa (jeśli jest inaczej, podaję źródło), stanowią więc moją własność.
Nie wyrażam zgody na ich kopiowanie, cytowanie i rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie bez mojej wiedzy oraz bez podania adresu tego blogu.
(Ustawa o prawach autorskich - Dz.U. z dnia 4 lutego 1994 r., nr 24, poz. 83)

piątek, 24 czerwca 2016

2200. Znowu hurtem

Zostałam słomianą wdową. Na szczęście tylko chwilowo, bo weekendowo. Mąż pojechał się "integrować" ze współpracownikami. Wywożą ich do lasu, z dala od ludzi, żeby pijane towarzystwo nie narobiło publicznie wstydu i szkód. Gdyby nie paintball oraz inne sportowe atrakcje, a także dobre jedzenie, Dyrektor Wykonawczy zostałby w domu, bo wody ognistej nie spożywa, a na słodkie wino lub likier nie ma co liczyć.

Przetestowaliśmy przepis na kotlety jaglane z pieczarkami. Może nie wyglądają zbyt pięknie, ale w smaku wyszły naprawdę dobre i pożywne. Jakby ktoś chciał wypróbować szczegółową recepturę znajdzie tutaj.


Na uroczystej mszy dla uczestników warsztatów odbyło się poświęcenie naszych ikon i w związku z tym od kilku dni Pantokrator jest już w kawalerce.


Odwiedziła mnie znajoma dietetyczka, przynosząc ze sobą napoleonki... Cóż - jak mawiają "szewc bez butów chodzi". Tamto ciastko było trzecim (w ciągu trzech tygodni) odstępstwem od konsumpcji słodyczy, jakiego się dopuściłam. Najpierw mama poczęstowała mnie kawałeczkiem ciasta, a potem kupiliśmy z Głosem Rozsądku po małym lodzie dla każdego z nas.

Cena czereśni jest wciąż zbyt zaporowa (14-16 złotych za kilogram), by zdrowy rozsądek pozwolił mi na ten zakup, więc tylko oblizywałam się na ich widok na straganach, marząc o skosztowaniu. I co? Przyszła do mnie koleżanka, od której je dostałam. Potem pojechałam do rodziców (ze słoikiem landrynek) złożyć tacie życzenia z okazji Dnia Ojca, a rodzicielka dała mi czereśnie. Do tego jeszcze Czarnula znowu przyszła na angielski z wałówką - między innymi z czereśniami. Jak widać nawet te niewypowiedziane na głos marzenia również się spełniają.



Wybrałam się do mojego ulubionego doktorka, by pokazać wyniki zleconych przez niego badań (prawie dobre), wziąć receptę na Euthyrox 100 oraz skierowanie do chirurga onkologa, do którego udam się dzisiaj razem z mamą. Ona na pewno idzie pod nóż, a ze mną to się dopiero okaże po oględzinach znamion.