Siniaki Męża żółkną, strup na kolanie powoli odpada. Szew mamy jest jeszcze zaczerwieniony, a nici prężnie sterczą. Idzie ku dobremu u obojga, czego jestem naocznym i bacznym świadkiem.
Ostatnio mam fazę na kokardkowy makaron. Najpierw była wersja z truskawkami i jogurtem naturalnym, a potem wpadłam na pomysł polania go deserkiem z jeżynami. Strzał w dziesiątkę - w sam raz na upały.
Razem z Dyrektorem Wykonawczym (nikt tak jak on perfekcyjnie nie rozpuszcza żelatyny z mleku) zrobiliśmy pierwszy w tym roku śmietanowiec. Specjalnie na przyjście rodzicielki.
Były też ogromne, ciemne i pyszne czereśnie oraz chyba najlepsze słodkie wino, jakie zdarzyło się nam kiedykolwiek kupić - delektowaliśmy się nim prawie przez dwa miesiące.
Od czterech tygodni daję radę jeśli chodzi o zmianę nawyków żywieniowych. Nie zjadłam przez ten czas ani grama czekolady, co w moim przypadku jest niesamowitym sukcesem. Kawałek ciasta u mamy, napoleonka z koleżanką i kawałek śmietanowca oraz dwa (albo trzy) lody - tyle grzechów pamiętam. W porównaniu do ilości, jakie pochłaniałam wcześniej, zrobiłam wielki krok do przodu.
Cykoria pół na pół z mlekiem jest pyszna. Piję ją kilka razy dziennie. Świetnie działa na sen, bo usypia. Podążam za radą znajomej dietetyczki i kiedy napada mnie ochota na coś słodkiego, jem rodzynki.