Absolutnie wszystkie badania krwi mam w normie. Oba zdjęcia RTG lewego kolana też niczego niepokojącego nie wykazały. No to skąd tamten ból? Po długim weekendzie pokażę się z wynikami u mojego ulubionego lekarza. Niech mądra głowa się martwi.
Wczoraj późnym popołudniem i wieczorem odwiedziliśmy dwie moje znajome. Z jedną byliśmy wcześniej umówieni na pogaduchy o życiu, a przy okazji na głaskanie jej czterech kotów oraz psa.
Druga zadzwoniła do mnie kiedy mieliśmy wracać do domu, więc zgodnie z prawdą powiedziałam, że niebawem będziemy koło niej przejeżdżać autobusem. Spontanicznie zaprosiła nas na herbatę, która pociągnęła za sobą jeszcze naleśniki z serem, sałatkę jarzynową oraz lody.
W kawalerce byliśmy po dwudziestej trzeciej, czyli zupełnie nietypowo jak na nas, bo my praktycznie codziennie grzecznie chodzimy spać po dwudziestej drugiej.
Jako że Mąż już za tydzień będzie się urlopował, chciał wykorzystać tę sobotę, by pójść do pracy. Podreptałam więc po jakąś wędlinę, owoce i warzywa. Przytargałam całą siatkę, za której ciężar pewnie dostanę ochrzan od Dyrektora Wykonawczego. Ale przewrotnie przygotowałam przekupstwo w postaci wiśni, którymi Głos Rozsądku nie pogardzi.
Prawie zapomniałabym o nowej paczkomatowej przesyłce...