Od Autorki

Teksty oraz zdjęcia zamieszczone na tym blogu są mojego autorstwa (jeśli jest inaczej, podaję źródło), stanowią więc moją własność.
Nie wyrażam zgody na ich kopiowanie, cytowanie i rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie bez mojej wiedzy oraz bez podania adresu tego blogu.
(Ustawa o prawach autorskich - Dz.U. z dnia 4 lutego 1994 r., nr 24, poz. 83)

piątek, 26 sierpnia 2016

2222. Wszyscy dla wszystkich

Najpierw zaczęło kapać z wylewki nad zlewem w kuchni, więc Mąż wziął taśmę izolacyjną, oblepił nią miejsce łączenia z gwintem i zapomniał o problemie. Potem zaczęło kapać przy słuchawce prysznicowej na granicy z wężem. Ponownie w ruch poszła czarna taśma izolacyjna. Na koniec (w tym tygodniu) zaczęło kapać przy przełączniku na prysznic i kurki. Wczoraj woda lała się już ciurkiem.


Najpierw przyszli wezwani przez nas dwaj hydraulicy ze spółdzielni. Obejrzeli oba krany, kazali kupić nową wylewkę i baterię i tyle ich widzieliśmy. Potem Mąż zadzwonił do kolegi z pracy z prośbą o pomoc. Delikwent stwierdził zaocznie to samo, co panowie fachowcy. Wszyscy trzej założyli bowiem, że Głos Rozsądku ma wszelkie potrzebne narzędzia, umiejętności i doświadczenie w zakresie wymiany baterii.

No to niniejszym sprostuję pewne fałszywe przekonania wyżej wymienionych panów oraz błędne stereotypy innych ludzi.

Nie każdy facet musi być stolarzem/ślusarzem/hydraulikiem/malarzem/murarzem i kimkolwiek tam jeszcze. Po to są różne zawody, żeby każdy mógł zarabiać na życie i specjalizować się w tym, w czym jest najlepszy. Dokładnie tak, jak w tym wierszu.

Osobiście nie widzę nic niestosownego w fakcie, iż mój najcudowniejszy na świecie Mąż ani nie posiada jakichkolwiek narzędzi (poza śrubokrętem), ani umiejętności (ma inne, o których wujkowie dobra rada mogą tylko pomarzyć), ani doświadczenia (niby gdzie miał je zdobyć, skoro z wykształcenia jest informatykiem).

Na koniec mama podała mi namiar do solidnego i uczciwego hydraulika z polecenia, który przyjechał dziś do nas i zamiast radzić, zrobił co do niego należało.

We troje pojechaliśmy do marketu budowlanego (z odkręconą wylewką i baterią). Tam zakupiliśmy nową wylewkę i nową baterię, po czym wróciliśmy do kawalerki, gdzie starszy pan po wielu nieprzewidzianych problemach wreszcie dokończył dzieła.


Uradowani, że wszystko gra i trąbi, zjedliśmy w spokoju drugie śniadanie w porze podwieczorku i udaliśmy się po zakupy jedzeniowe. Po powrocie stwierdziliśmy, że dobrze byłoby się wykąpać. Pierwszy do wanny wszedł Mąż. Kiedy z niej wyszedł powiedział tylko: "trzeba dzwonić do hydraulika, bo z baterii cieknie woda".

Po kilku dniach wiszenia na telefonie, szukania w zasobach wujka Google baterii, porównywania cen, upierdliwego zakręcania zaworu przy liczniku na wodę, obgadywania problemu na gorącej linii, konsultacjach z właścicielką mieszkania oraz nocnych koszmarów z potopem w roli głównej, nie byłam już w stanie nie bluzgać na głos.

Pałeczkę przejął zatem Dyrektor Wykonawczy. Zadzwonił po fachowca, który przyjechał kilkanaście minut po tym jak zdążyłam się jeszcze wykąpać. Okazało się, że trzeba było podpiłować kamieniem szlifierskim brzeg gwintu przedłużki, z której kapała woda.

Na razie jest dobrze, ale po tych wszystkich przygodach już boję się cieszyć.