Od Autorki

Teksty oraz zdjęcia zamieszczone na tym blogu są mojego autorstwa (jeśli jest inaczej, podaję źródło), stanowią więc moją własność.
Nie wyrażam zgody na ich kopiowanie, cytowanie i rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie bez mojej wiedzy oraz bez podania adresu tego blogu.
(Ustawa o prawach autorskich - Dz.U. z dnia 4 lutego 1994 r., nr 24, poz. 83)

sobota, 24 lutego 2018

2450. Areszt

Jednym z niewątpliwych plusów mojego zawodu jest fakt, iż będąc w pracy, mogę jednocześnie być u lekarza. Dzięki temu nie czekam w kolejkach, a wchodzę kiedy tylko mam czas, chęć i potrzebę.

Dzisiaj miałam roboczą sobotę (w zamian za wolny poniedziałek) i razem z chorym Mężem pojechaliśmy najpierw do gabinetu lekarskiego, gdzie pani doktor nas dokładnie zbadała, osłuchała, zajrzała do gardła i zleciła kolejne leki - te po lewej dla Głosu Rozsądku, a te po prawej dla mnie.


Dyrektor Wykonawczy ma całe gardło zainfekowane i ponoć aż dziw, że go jeszcze nie boli przy takim rozmnożeniu i nagromadzeniu różnych stworzeń. Odmówił jednakże przyjęcia zwolnienia lekarskiego.

U mnie płuca, oskrzela i gardło czyste, ale kaszel mam wciąż taki, że kto mnie tylko usłyszał, kręcił głową i pytał jak mam zamiar pracować w takim stanie.  Poza tym poprzedni antybiotyk spowodował biegunkę i ogólne roztrzęsienie z bólem serca  na czele, więc już wczoraj wieczorem (po SMS-owej konsultacji) miałam go odstawić. 

Pod warunkiem wpisania swojego nazwiska na poniedziałkowy grafik, lekarka wyraziła zgodę na moją dzisiejszą zmianę, ale od przyszłego wtorku aż do piątku obowiązkowo będę siedzieć na L4. I mam się jej nawet na oczy nie pokazywać w poniedziałek.