Wychodząc wczoraj do pracy założyłam lżejszą i krótszą kurtkę, a i tak było mi w niej za gorąco. Pogoda zwariowała - z ubrań i butów zimowych można od razu przejść do letnich. Nie jest to normalne, a tym bardziej nie jest to zdrowe. Ale co zrobić?
Ciężko, oj ciężko było mi odnaleźć się po tych trzech dniach lenistwa, obżarstwa i nicnierobienia. Ale jakoś dałam radę. Takie przerwy czasem szkodzą zamiast pomagać.
Obserwuję sobie koleżanki i niekiedy dochodzę do wniosku, że przebywanie z niektórymi ma na mnie zły wpływ, bo pozwalam się wkręcać w ich nastroje, nasiąkam nimi i potem zachowuję się tak, jak nie chciałabym się zachowywać.
Trudno mi też rozmawiać z mamą, która płacze i żali się, że jest zmęczona i niewyspana, bo wstaje w nocy, żeby przykryć ojca kołdrą. Mam wrażenie, że ona wciąż liczy na cud - że ojciec wyzdrowieje i poczuje się lepiej. Nie docierają do niej fakty - przewlekła niewydolność serca i nerek, niedoczynność tarczycy oraz anemia to nie są choroby, które się cofną. Nie w wieku, w jakim jest ojciec i nie w przypadku nieleczenia ich przez kilkanaście lat...