Od Autorki

Teksty oraz zdjęcia zamieszczone na tym blogu są mojego autorstwa (jeśli jest inaczej, podaję źródło), stanowią więc moją własność.
Nie wyrażam zgody na ich kopiowanie, cytowanie i rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie bez mojej wiedzy oraz bez podania adresu tego blogu.
(Ustawa o prawach autorskich - Dz.U. z dnia 4 lutego 1994 r., nr 24, poz. 83)

piątek, 13 kwietnia 2018

2493. Wbrew woli

Dosłownie przed chwilą przeszła pierwsza w tym roku najprawdziwsza burza. Na granatowo-sinym niebie pojawiały się błyski, grzmiało i lało. A na początku myślałam, że za oknem jadą ciężarówki i stąd ten hałas...

Z ulgą przywitałam ten piątek, bo jestem zmęczona codziennym porannym wstawaniem. Cieszę się, że aż do 28. kwietnia non stop będę mieć drugą zmianę (zamieniłyśmy się z koleżanką), więc wreszcie mam szansę spać do woli.

W środę stanowczo i dobitnie powiedziałam szefowej co myślę o jej pomyśle dorzucenia mi dodatkowych obowiązków. Odmówiłam, a generalnie byłam tak wkurzona, że aż poprosiłam Męża o wydrukowanie wypowiedzenia.

Niesprawiedliwością i przegięciem jest bowiem próba obciążania i tak zapracowanych już osób sprawami, z którymi nie radzą sobie moje o połowę młodsze "koleżanki", które najchętniej siedziałyby i nie robiły absolutnie nic.

W ubiegły czwartek, kiedy ojciec leżał nieprzytomny w szpitalu, nie było nikogo, kto mógłby mnie zastąpić, więc nie czuję się w obowiązku, by obciążać sobie głowę kolejnymi modułami programu komputerowego tylko po to, żebym była w stanie pomagać nieogarniętym leniom i nierobom.

Tym bardziej niestosowny był tamten tekst szefowej, że w chwili zagrożenia życia mojego taty o wiele ważniejsza była dla niej moja obecność na stanowisku pracy niż możliwość czuwania przy łóżku człowieka, który mógł w każdej chwili umrzeć.

Wcześniej bez żadnego problemu dobrowolnie wzięłam dodatkową sobotę za koleżankę, która szła na bardzo poważną onkologiczną operację. Przez to pracowałam w dwie soboty pod rząd, ale są rzeczy ważne i ważniejsze.

W chwili gdy sama potrzebowałam zastępstwa nie było nikogo chętnego i kumatego, a ja dostałam wyraźne polecenie, żebym przyszła do pracy. W tamtym momencie przelała się czara goryczy i obiecałam sobie, że więcej już nie pójdę na rękę szefowej.