Od Autorki

Teksty oraz zdjęcia zamieszczone na tym blogu są mojego autorstwa (jeśli jest inaczej, podaję źródło), stanowią więc moją własność.
Nie wyrażam zgody na ich kopiowanie, cytowanie i rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie bez mojej wiedzy oraz bez podania adresu tego blogu.
(Ustawa o prawach autorskich - Dz.U. z dnia 4 lutego 1994 r., nr 24, poz. 83)

niedziela, 21 października 2018

2590. Z pożytkiem

Po trzech tygodniach nieobecności w pracy usprawiedliwionych opieką nad mamą jutro wreszcie wracam na swoje miejsce.

Sporo w ciągu tych ostatnich dni załatwiłam i zrobiłam.

Najpierw logistyczne przygotowania do szpitala, sam w nim pobyt, operacja drugiego oka rodzicielki i powrót do domu.

Na tyle na ile się dało, pomogłam mamie w zakupach i ogarnięciu mieszkania. Przegrzebałam zawartość czterech szaf i pawlaczy, pięciu szafek i wielu innych zakamarków, w których ojciec poupychał swoje rzeczy. Wyniosłam na śmietnik około stu (!!!) pełnych worków. 

Narobiłam się fizycznie jak nigdy przedtem. Ale żeby nie było, że nie znalazłam czasu dla siebie, dla Męża, dla nas i dla domu. Co to, to nie.

Udało się nam (co prawda z opóźnieniem, czasowym poślizgiem i w odstępach, ale jednak) aż dwukrotnie świętować dziesiątą rocznicę ślubu cywilnego konsumpcją ulubionego sushi i kieliszkiem czerwonego wina.


Kupiłam sobie aparat fotograficzny, akumulator oraz gustowny pokrowiec. Byliśmy razem z Dyrektorem Wykonawczym na scalingu oraz piaskowaniu zębów, a ja dodatkowo jeszcze wyleczyłam dwa zęby. Obejrzeliśmy też "Kler" w kinie.

Uzupełniłam swoją garderobę o staniki, T-shirty, rękawiczki, chusty, kapcie, skórzane wkładki do butów i jesienne oraz zimowe botki. Zamówiłam świeżą dostawę perfum.

Wybrałam się do mojej fryzjerki na podcięcie włosów i farbowanie odrostów. Gościliśmy u siebie właścicielkę mieszkania i uregulowaliśmy płatności za październik.

Kupiłam ziemię oraz nawóz. Przesadziłam kilka nowych kwiatków do większych doniczek. Umyłam wszystkie okna, lustra, szyby i witrynkę. Uprałam i powiesiłam firanki.

Odwiedziłam pobliski ciucholand, w którym za zawrotne sześć złotych kupiłam letnią spódnicę w kwiaty oraz ciemnoszary sweter.

Ostrzygłam Męża maszynką. Byłam u spowiedzi. Wybrałam się z mamą na targ , żeby kupiła sobie zimowy płaszcz. Odebrałam dla niej darmowy czujnik czadu. Załatwiłam jej odbiór aktu zgonu taty i aktu małżeństwa wysłane przez zakład pogrzebowy do ZUS-u.

Byłam po bilet trzymiesięczny dla siebie. We troje wybraliśmy się na niedzielną konsumpcję niezdrowego, ale pysznego jedzenia.

Kilkukrotnie byliśmy na cmentarzu u taty oraz u dziadków. Zakupiliśmy też sztuczne wiązanki na Wszystkich Świętych oraz znicze i wkłady.

Odebrałam ze szpitala dokumentację medyczną taty oraz spotkałam się z panią doktor z pogotowia, która go reanimowała.

Znaleźliśmy również czas na dwa małżeńskie jesienne spacery. Ten ostatni miał miejsce właśnie dzisiaj.



Jak na trzy tygodnie to chyba z pożytkiem wykorzystałam ten czas?