Od Autorki

Teksty oraz zdjęcia zamieszczone na tym blogu są mojego autorstwa (jeśli jest inaczej, podaję źródło), stanowią więc moją własność.
Nie wyrażam zgody na ich kopiowanie, cytowanie i rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie bez mojej wiedzy oraz bez podania adresu tego blogu.
(Ustawa o prawach autorskich - Dz.U. z dnia 4 lutego 1994 r., nr 24, poz. 83)

czwartek, 9 kwietnia 2020

3038. Dokąd zmierzasz

Od soboty po raz pierwszy wyszłam dziś z domu. W maseczce na twarzy wsiadłam do autobusu i pojechałam na onkologię. Mijałam kolejne przystanki i patrzyłam na ulice swojego miasta. Co mnie zdziwiło? Cała masa seniorów - z siatkami, wózkami, objuczonych do granic możliwości.

Tuż przy drzwiach wejściowych do szpitala żołnierz z WOT zmierzył mi temperaturę i zalecił odkażenie rąk płynem dezynfekcyjnym. Chwilę potem spotkałam na holu Czarodzieja - w przyłbicy i rękawiczkach.

Poczekałam moment przy rejestracji na RTG oraz USG i za moment dostałam numerek, z którym udałam się pod odpowiednie drzwi. Przede mną był tylko jeden pacjent, więc wszystko odbyło się sprawnie. Pan technik odpowiednio mnie ustawił, zawiesił mi na biodrach ciężki fartuch ochronny, nabrałam powietrza, zatrzymałam i fotka klatki piersiowej zrobiona.

Później poszłam do pokoju pobrań krwi. Korytarz był pusty, więc weszłam od razu do środka. Znajoma pielęgniarka bardzo szybko i fachowo namierzyła żyłę, z której życiodajnym płynem napełniła kilka probówek. Miałam zlecone sporo badań - i od chemioterapeuty przed jutrzejszą Herceptyną i od ginekologa przed majową operacją.

Wróciłam do domu, zjadłam obiad, zagrałam z Mamą w scrabble, a wieczorem, razem z Mężem wybieramy się do supermarketu po większe przedświąteczne zakupy owoców, warzyw, pieczywa i słodyczy.

Jutro Dyrektor Wykonawczy ma urlop, więc pewnie wyjdzie jeszcze do osiedlowego sklepu po ostatnie brakujące produkty. Ja w tym czasie będę na onkologii na spotkaniu z chemikiem.