Od Autorki

Teksty oraz zdjęcia zamieszczone na tym blogu są mojego autorstwa (jeśli jest inaczej, podaję źródło), stanowią więc moją własność.
Nie wyrażam zgody na ich kopiowanie, cytowanie i rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie bez mojej wiedzy oraz bez podania adresu tego blogu.
(Ustawa o prawach autorskich - Dz.U. z dnia 4 lutego 1994 r., nr 24, poz. 83)

sobota, 1 grudnia 2012

791. Przedświątecznie

Dzisiaj już mnie nie raziły świąteczne dekoracje w galerii handlowej. Jest grudzień, więc nadszedł ich czas. Teraz mogę i chcę się nimi cieszyć, bo mi nie przeszkadzają. W przeciwieństwie do gatunku ludzkiego, reprezentowanego przez obie płcie w ilościach hurtowych.

Chora, z katarem, przeziębiona, z nie do końca jeszcze właściwie funkcjonującym kręgosłupem i drętwiejącą ręką o niczym innym nie marzyłam tak bardzo wchodząc do supermarketu, jak o włożeniu do koszyka tego, co napisałam wczoraj na kartce, zapłaceniu przy kasie i wyjściu ze świątyni bożka mamony.

Niektórzy ludzie są mistrzami w uprzykrzaniu życia innym. Jadą ze swoimi wózkami nie patrząc się ani przed siebie, ani na boki, lecz jedynie na półki z towarem. Mąż, niczym zawodowy kierowca, przewidywał możliwe reakcje innych i tylko dzięki jego refleksowi uniknęliśmy niejednego zderzenia. O pewnej paniusi, która jadąc tyłem i nie patrząc wstecz, weszła mi na stopę nie wspomnę, bo to wyjątek.

Są trzy rodzaje kolejek do kas - jedna do samoobsługowych, druga - każdy stoi do wybranej przez siebie kasy oraz trzecia - kolejka zbiorcza. Tę ostatnią lubimy najbardziej, bo mimo że najdłuższa, najsprawniej pracuje. System wyświetlania oraz miły głos z automatu informuje do której kasy można podejść. W ten sposób fantastycznie unika się następnego klienta, który zjawia się dopiero wtedy, kiedy dokonujemy płatności, mając spakowane produkty. Kasjerki nie skanują na akord, bo nie muszą tego robić. Jest nawet czas na krótką pogawędkę.

Potem, w spokoju i na boku, pakujemy zakupy do siatek. Zwykle jeszcze odwiedzam sieciówkę kosmetyczną, a Mąż czeka gdzieś w kąciku. Później następuje zamiana - on idzie po darmową kawę, którą zawsze częstują w weekendy, zachęcając do kupna ekspresu za - bagatela - cztery tysiące złotych, a ja sobie siedzę i obserwuję ludzi.

Rzadko kto chodzi powoli. Przeważnie wszyscy się spieszą. Gnają gdzieś przed siebie, z torbami z logo butików. W końcu w czwartek Mikołaj, więc wiadomo - prezenty. Przyznam, że i mnie udzielił się ten świąteczny nastrój, o którym wspomniałam już na początku. Nie, nie - kolejnego tuszu do rzęs nie kupiłam, choć były w promocji. Co za dużo, to niezdrowo. Tym razem ściśle trzymałam się notatek.

Zaczęliśmy z Mężem robić listę zakupową na święta. Tylko dwa razy do roku pozwalamy sobie bowiem na rozpustę w postaci słoika kurek oraz dyni w occie, które uwielbiam oraz ogórków w plastrach i papryki w occie, które z kolei uwielbia Dyrektor Wykonawczy. No i śledzie - w oleju, śmietanie oraz koreczki. Plus sernik.