Starsza kobieta w poczekalni u lekarza czekała na niego ponad trzy godziny. Była pierwsza w kolejce. Dopiero po wyjściu z gabinetu okazało się, że wszystko z powodu kilkudziesięciokilometrowej odległości, jaką musiała pokonać, by z daleka dojechać do specjalisty. Uśmiechnięta, choć na pewno była zmęczona - drogą, pogodą i czasem oczekiwania. Wyraz jej twarzy zapamiętałam dobrze. Zaraziła mnie nim na tyle skutecznie, że nie mogłam się powstrzymać, by nie powiedzieć o tym głośno, ale już po usłyszeniu "do widzenia".
- Aż się ciepło człowiekowi robi na sercu jak widzi uśmiech drugiego - wyrwało mi się.
- A z czego się tu cieszyć? Czasu brak, każdy zaganiany, gdzieś się spieszy - z ponurą miną rzekła kobieta około pięćdziesiątki.
- Przecież to nic nie kosztuje, a i czasu też nie zabiera. Wystarczy podnieść dwa kąciki ust - kontynuowałam.
- Jak człowiek chory, to mu nie do śmiechu.
Czyżby?
"Życie jest sztuką wyboru" - ktoś mądry powiedział. Owszem. Jak najbardziej. Od tych prozaicznych do tych najpoważniejszych. Można siedzieć i narzekać. Można mieć nos zwieszony na kwintę. Można też obdarzać innych uśmiechem, który trafia prosto w serce.