Trochę planowo, a trochę z zaskoczenia zostaliśmy z Dyrektorem Wykonawczym zaproszeni wczoraj na działkę przez panią, która przez ostatnie pół roku była jedną z moich podopiecznych. I choć pojutrze formalnie będę bez pracy, my dwie (a i Mąż się załapie) pozostaniemy przy naszej prywatnej znajomości w ramach "świadczenia sobie bezgotówkowych usług wzajemnych", czyli nauki języka angielskiego za profesjonalne masaże kręgosłupa (mojego oraz mężowskiego).
Ale wracając do wczorajszego wczesnego popołudnia - siedzieliśmy sobie we troje na trawce, pod jabłonką, w otoczeniu nielicznych już kwiatów, popijaliśmy kawę z mlekiem, jedliśmy upieczoną kilka chwil wcześniej szarlotkę (oraz inne mniej lub bardziej zdrowe przysmaki), dzieląc się przy tym wrażeniami z wydarzeń ostatnich tygodni. No i przeszliśmy na "ty", co bardzo ułatwi nam dalszą komunikację.