Od Autorki

Teksty oraz zdjęcia zamieszczone na tym blogu są mojego autorstwa (jeśli jest inaczej, podaję źródło), stanowią więc moją własność.
Nie wyrażam zgody na ich kopiowanie, cytowanie i rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie bez mojej wiedzy oraz bez podania adresu tego blogu.
(Ustawa o prawach autorskich - Dz.U. z dnia 4 lutego 1994 r., nr 24, poz. 83)

piątek, 1 czerwca 2018

2526. Coś dobrego

Zabawne, ale będąc dziś w pracy znowu miałam wrażenie, iż jest poniedziałek. Dopiero kiedy wychodziłam, a koleżanka życzyła mi "miłego weekendu" wreszcie dotarło do mnie, że jednak mamy piątek.

Tak mi się ładnie wszystko poskładało - raniutko dyżurna pielęgniarka pobrała trzy probówki mojej krwi, potem sprawdziłam sobie w sieci wyniki i pokazałam je pani doktor - jest dobrze, bo nic złego nie dzieje się z moją wątrobą - mimo iż nadal mam żółte dłonie i stopy. 

Autobus szybko przyjechał i dowiózł mnie niedaleko urzędu miasta, gdzie sprawnie i bez kolejki pokazałam akt notarialny darowizny mieszkania oraz wypełniłam stosowny druk.

Potem spotkanie z mamą w zakładzie pogrzebowym, podczas którego złożyła ona podanie o możliwość wykupienia niszy urnowej na cmentarzu. Zjawił się tam i Mąż, z którym odprowadziliśmy rodzicielkę na przystanek, a sami poszliśmy na chińskie jedzenie.

Generalnie bardzo ciężki emocjonalnie tydzień. Bo nie dość, że upał, to jeszcze okres, migrena, badania, masa roboty w pracy, stres, nerwy, notariusz i sprawy urzędowe związane z mieszkaniem rodziców.

Ale tak sobie głośno myślę (i nawet podzieliłam się tym z Dyrektorem Wykonawczym), że pewnie dlatego dałam radę, bo praktycznie codziennie udaje mi się zrobić coś dobrego dla innych i to dobro do mnie wraca.