Od Autorki

Teksty oraz zdjęcia zamieszczone na tym blogu są mojego autorstwa (jeśli jest inaczej, podaję źródło), stanowią więc moją własność.
Nie wyrażam zgody na ich kopiowanie, cytowanie i rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie bez mojej wiedzy oraz bez podania adresu tego blogu.
(Ustawa o prawach autorskich - Dz.U. z dnia 4 lutego 1994 r., nr 24, poz. 83)

poniedziałek, 15 listopada 2021

3203. Listopadowo

Nie pamiętam ileż to już razy siadałam przed laptopem do napisania tej notki, by po krótszej lub dłuższej chwili zamknąć tę stronę. Bo zawsze coś mnie odrywało od ekranu.

W ostatnią sobotę października - by uniknąć tłumów 1. listopada - razem z Mężem odwiedziliśmy groby dziadków i Taty. Dla mnie był to pierwszy raz od dwóch lat. W zeszłym roku cmentarze zamknięto w związku z pandemią, a w 2019 roku siedziałam w domu z raną po usunięciu portu naczyniowego.

Tuż po Wszystkich Świętych Dyrektor Wykonawczy rozpoczął nową pracę. Dla domowników oznaczało to całkowite przestawienie się jeśli chodzi o godziny wstawania, robienia zakupów, spacerów z Rudzielcem i wspólnego spędzania wolnego czasu.

Listopad przyniósł różne smuteczki i dosyć czarnawe myśli, z którymi jakoś ciężko uporać się w pojedynkę, więc dzisiaj rano doktor psychiatra do dwóch tabletek zwiększył mi wenlafaksynę.

Dosłownie przed chwilą dostałam potwierdzenie wpisania na listę uczestników dwóch turnusów psiego obozu - z posłuszeństwa i tropienia. Jeśli nic nieprzewidzianego się nie wydarzy, koniec sierpnia i pierwszą połowę września spędzimy nad morzem z innymi psiarzami.

Kiedy ponad trzy tygodnie temu, cała w nerwach, siedziałam i czekałam na USG piersi obiecałam sobie, że jeśli wynik badania będzie dobry, przestanę wreszcie jeść słodycze. Słowa dotrzymuję - ani cukiereczka, ani czekoladki, ani ciasteczka - nic, absolutnie nic z tych rzeczy nie wzięłam do ust.

Zajadanie emocji słodyczami nie przyniosło mi żadnych korzyści - za to poskutkowało wzrostem wagi i tkanki tłuszczowej w postaci nie jednej, a już dwóch oponek na brzuchu. Do tego doszedł ból obciążonego dodatkowymi kilogramami kręgosłupa, a także ból kolana.

Ważę się teraz raz w miesiącu - na tej samej wadze w jednym z gabinetów w poradni. Choć pewnie nie widać efektów cukrowego postu dla mnie najważniejsze jest, że daję radę i panuję nad swoim łakomstwem - dzięki takiej świadomości lepiej czuję się psychicznie.

Cieszę się, że mam pracę, która wypełnia czas, pozwala częściowo realizować się towarzysko, daje satysfakcję i jest źródłem dochodu oraz radości i wdzięczności.