Od Autorki

Teksty oraz zdjęcia zamieszczone na tym blogu są mojego autorstwa (jeśli jest inaczej, podaję źródło), stanowią więc moją własność.
Nie wyrażam zgody na ich kopiowanie, cytowanie i rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie bez mojej wiedzy oraz bez podania adresu tego blogu.
(Ustawa o prawach autorskich - Dz.U. z dnia 4 lutego 1994 r., nr 24, poz. 83)

niedziela, 25 marca 2012

334. Mlekomat


Jakiś czas temu na naszym osiedlu pojawił się mlekomat. Próbowaliśmy z Mężem już kilka razy dokonać zakupu mleka z tego urządzenia, ale nie mieliśmy szczęścia - co przyszliśmy, to mogliśmy tylko przeczytać na kartce, że świeża dostawa będzie o 19:30. Za każdym razem obeszliśmy się przysłowiowym smakiem. Ostatnie podejście mieliśmy wczoraj - bez rezultatu.

Dzisiaj też nie bylibyśmy jakoś specjalnie zdziwieni, gdyby mleka zabrakło, a tu niespodzianka. Zakupiliśmy więc małą, półlitrową, plastikową butelkę, a potem automat nalał do niej biały, czteroprocentowy (w tłuszcz, nie w alkohol) płyn.


Odkąd pamiętam nie byłam zwolenniczką mleka. Szczególnie nie znoszę go na gorąco - nie tylko z powodu kożucha, ale przede wszystkim - specyficznego zapachu. Czasem jednak dopada mnie zachcianka wypicia jednej, czy dwóch szklanek tego napoju. Zdarza mi się to średnio raz na pół roku. Mleko oczywiście musi być zimne. Dziś przypadł akurat ten dzień.