Wreszcie śmiało mogę powiedzieć, że sezon na wiosenne spacery uważam oficjalnie za otwarty. Pierwiosnki, przylaszczki oraz krokusy uwiecznione na zdjęciach są niezbitymi dowodami dla wątpiących - o ile takowi jeszcze istnieją.
Dzień bez głaskania kota jest dniem straconym - oto moja maksyma od długiego już czasu. Miałam przyjemność i okazję wytarmosić dwa spotkane po drodze futrzaki. To znajome koty osiedlowe - jak idę, od razu do mnie przybiegają i się łaszą.
Lody jogurtowe z sosem malinowym (po dwa malutkie kubeczki dla każdego) zjedzone wspólnie z Mężem to nieomylny znak dla nas, że i w tej kwestii sezon wiosenny został rozpoczęty.
Leniwe wygrzewanie się w słoneczku na ławce w parku i na różnego rodzaju skwerkach oraz błogie nicnierobienie, z głową opartą na mężowskim ramieniu, przytulanie się i całowanie (!) publiczne - czyli wiosna w przyrodzie i w sercach.