Najpierw miała olbrzymie wątpliwości, z którymi borykała się przez kilka lat. Potem był ślub jak z bajki - biała limuzyna, suknia prosto z Paryża, kwartet smyczkowy w kościele i wesele w najlepszej restauracji. Później wreszcie zamieszkali razem. Próbowała walczyć z nim o swoje potrzeby, ale - albo miała za mało siły, albo on był zbyt uparty. Nie dostawała tego, czego potrzebowała najbardziej - ciepła, bliskości, czułości, miłości. Znalazła to w innych ramionach, lecz i one - na dłuższą metę - okazały się niewłaściwe.
Zapamiętałam ją jako bardzo zadbaną, elegancką kobietę - świetnie ubraną, uczesaną, z pełnym makijażem. Kiedy spotkałyśmy się po kilku latach, siedziała przede mną smutna, zgaszona, niepewna i przestraszona osoba. Ta sama, a jednak całkiem inna. Powiedziała mi, że gdyby mogła cofnąć czas, nigdy by za niego nie wyszła. Nie jest szczęśliwa, ale tkwi w tym związku dla dobra dziecka, nie mając pewności czy jego ojcem jest mąż, czy były kochanek.