Od Autorki

Teksty oraz zdjęcia zamieszczone na tym blogu są mojego autorstwa (jeśli jest inaczej, podaję źródło), stanowią więc moją własność.
Nie wyrażam zgody na ich kopiowanie, cytowanie i rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie bez mojej wiedzy oraz bez podania adresu tego blogu.
(Ustawa o prawach autorskich - Dz.U. z dnia 4 lutego 1994 r., nr 24, poz. 83)

wtorek, 24 kwietnia 2012

377. Zapis pewnej rozmowy


Miejsce zdarzenia - pracownia USG w przychodni państwowej. Czas akcji - ubiegły czwartek. Główni bohaterowie - Karioka, lekarz oraz sympatyczny pan.

Przychodzę, na krześle w poczekalni siedzi mężczyzna. Mówię "dzień dobry" i dowiaduję się, że jest on umówiony kwadrans po mnie. Pytam, czy lekarz jest w środku. Potwierdza skinieniem głowy, dodając, żebym zapukała i weszła. Pukam, otwieram drzwi.

Karioka (grzecznie) - Dzień dobry, można?
Lekarz - Proszę wyjść! - krzyczy.
Karioka (nieco zdezorientowana, lecz wciąż grzeczna) - Będzie pan prosił do gabinetu?
Lekarz (zły jak osa) - Mówiłem, żeby pani wyszła! - znowu krzyczy.

Mówisz, masz. Wycofałam się na korytarz. Sympatyczny mężczyzna patrzy na mnie, ja na niego, uśmiechamy się do siebie - w końcu jedziemy na tym samym wózku łaski i niełaski medyka. Siedzimy spokojnie i rozmawiamy sobie o różnych rzeczach. Nagle otwierają się drzwi gabinetu.

Lekarz - Proszę wejść.
Karioka - Dzień dobry.
Lekarz - Słucham?
Podaję skierowanie na USG.
Karioka - Coś jeszcze pan potrzebuje?
Lekarz - Informacji.
Karioka - Jakich?
Lekarz - Miała pani kiedyś robione takie USG?
Karioka - Tak.
Lekarz - Kiedy? Gdzie? U kogo? Po co? Ma pani wynik? Co w nim wyszło?
Karioka (skonsternowana wielce) - Jakiś miesiąc temu. W przychodni. U lekarza. Żeby się zbadać. Nie mam. Wszystko dobrze.
Lekarz - Kiedy pani sikała?
Karioka (zaskoczona słownictwem) - Dzisiaj.
Lekarz - O której godzinie?
Karioka - Nie pamiętam.
Lekarz - Niech pani idzie się wysikać! - krzyczy.
Karioka (jak klasyczna blondynka) - Ale mi się nie chce.
Lekarz - Niech pani idzie się wysikać! - krzyczy jeszcze głośniej. Pęcherz ma być całkowicie opróżniony.

A to ciekawe - jak przyszłam się zarejestrować, pani w okienku kazała przyjść z pełnym pęcherzem, bo tylko wtedy badanie jest ponoć wiarygodne. Nic to - wyszłam. Sympatycznemu panu w poczekalni powiedziałam gdzie idę. Wróciłam za chwilę. Wchodzę do gabinetu.

Lekarz - Wysikała się pani?
Karioka - Tak.
Lekarz - Niech się pani rozbierze jak do badania ginekologicznego i położy.

Przyznam, że kilka razy podczas tamtej "rozmowy" miałam ochotę wybuchnąć, ale gryzłam się w język, ćwicząc przy tym swoją cierpliwość. Takiego niemilca jak żyję, nie spotkałam. Gdyby to była kobieta, pewnie stwierdziłabym, że ma PMS, ale facetów to raczej nie dotyczy. Lekarz nie mógł być zmęczony (zresztą i ten stan nie daje mu powodu do takiego traktowania pacjenta), gdyż byłam pierwsza w kolejce tego dnia. Nie wiem co działo się potem i chyba nawet nie chcę wiedzieć.