Od Autorki

Teksty oraz zdjęcia zamieszczone na tym blogu są mojego autorstwa (jeśli jest inaczej, podaję źródło), stanowią więc moją własność.
Nie wyrażam zgody na ich kopiowanie, cytowanie i rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie bez mojej wiedzy oraz bez podania adresu tego blogu.
(Ustawa o prawach autorskich - Dz.U. z dnia 4 lutego 1994 r., nr 24, poz. 83)

sobota, 5 maja 2012

399. Maj


Pierwsze tegoroczne konwalie w małym, szklanym wazoniku roztaczają zapach po całym pokoju. Wiosna rozpieszcza mnie ulubionymi kwiatami. Tulipany, żonkile, narcyzy, bez i wspomniane już białe kuleczki to moi zdecydowani faworyci.

Nie odczułam jakoś w pełni nadejścia wiosny. Może dlatego, że zbyt szybko zmieniła się w lato. Rok temu było zupełnie inaczej - wolniej, spokojniej. Nie narzekam bynajmniej, bo od wczoraj jest chłodniej. Dzisiaj nawet troszeczkę odczułam zimno na własnej skórze.

Mąż jest wielce pociągający od kilku dni. Lodowe łakomstwo mu się nie opłaciło. Dobrze, że przynajmniej chętnie łyka pastylki, więc łatwo się go leczy. Ja jestem odporna na jego wirusy, bo nic mnie nie bierze. Przynajmniej na razie.

Przez ten przedłużony weekend pomyliły mi się dni. Wczoraj byłam przekonana, że jest poniedziałek. Dzisiaj jest już normalnie. Bez sensacji. Wypraliśmy wreszcie dwa koce i pokrowce na poduszki. Potem zakupy. Czekam jeszcze na spacer.

Pierwsze oświadczyny Dyrektora Wykonawczego miały miejsce dokładnie cztery lata temu. Fajna data - 5.5. On chyba zapomniał. Zresztą tamto wspomnienie jest zbyt traumatyczne dla niego. Nie przypominam się zatem.

Zauważyłam, że coraz więcej par decyduje się na ślub w maju - jedną już przed południem widziałam. Samochód, który ich wiózł trąbił tak głośno, że trudno było nie zwrócić na nich uwagi. Nie rozumiem po co ten klakson. Denerwuje mnie takie zachowanie.

Zawsze jak patrzę na młode pary, nie wiedzieć czemu, ale od razu zastanawiam się na jak długo starczy im tego uczucia. Znam kilka takich eksmałżeństw, które swoją pierwszą rocznicę ślubu świętowały oddzielnie - już jako rozwodnicy. Zbyt pochopnie podjęta decyzja, a może proza życia ich przerosła?