Jestem energiczna i żwawa, ale on odbiera mi siłę i osłabia. Nie pozwala pić gorącej kawy i zjeść czegoś ciepłego. Już trzeci dzień z rzędu na obiad mamy naleśniki z truskawkami, a duża czarna w wielkim kubku stoi dopóki nie osiągnie temperatury pokojowej. Dopiero wtedy jestem w stanie ją wypić.
Właściwie nie wiem po co się kąpać, skoro za kilka chwil czuję strużki potu spływające po plecach i twarzy. W domu jest ponad 28 stopni Celsjusza przy otwartym oknie. Nawet w nocy. Nie ma czym oddychać, a powietrze stoi w miejscu. Można je kroić nożem.
Nie rozumiem i chyba nigdy nie zrozumiem fenomenu ludzi, którzy go lubią, czy wręcz nie mogą bez niego żyć. Ja nie znajduję w nim NIC przyjemnego, pożytecznego, czy fajnego.