Od Autorki

Teksty oraz zdjęcia zamieszczone na tym blogu są mojego autorstwa (jeśli jest inaczej, podaję źródło), stanowią więc moją własność.
Nie wyrażam zgody na ich kopiowanie, cytowanie i rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie bez mojej wiedzy oraz bez podania adresu tego blogu.
(Ustawa o prawach autorskich - Dz.U. z dnia 4 lutego 1994 r., nr 24, poz. 83)

sobota, 1 września 2012

610. "Dobre" rady


Spakowałam już wszystko oprócz ubrania. Metodycznie, z listy, odhaczając punkt po punkcie. Mąż pomagał jak umiał - najczęściej przygotowywał posiłki, bo w ferworze przedwyjazdowym prawie o nich zapomniałam. No i udało się nam nie pokłócić, co jest rzadkością w takich sytuacjach.

Matka, widząc sześć półlitrowych butelek wody mineralnej, jakie kupiliśmy wczoraj na całą podróż, wyraziła swoje zdziwienie, że tyle na pewno nie wypijemy, a poza tym przecież nie będziemy korzystać z toalety w pociągu. W telewizji ponoć widziała jaki tam brud panuje. Gdybyśmy jechali dwie godziny, dałabym radę, ale przy dziesięciu, pomimo najszczerszych chęci, chyba nikt by nie wytrzymał - szczególnie jak się je oraz pije.

Wczoraj z kolei moja rodzicielka sprzedała nam informację, że w gazecie pisali o tym, iż w pociągach są pluskwy, które atakują ludzi. No i teraz się zastanawiam co je odstrasza, bo według niej powinnam albo zrezygnować z wyjazdu, albo czymś zdezynfekować przedział, w którym będę siedzieć.

Wiem, że ona chce dobrze. Mam tego świadomość. Tylko czasem (jak teraz) próbuje wprowadzić chaos, zamęt i panikę. Swoją wiedzę czerpie jak zawsze - z jednej szmatławej gazety na "f" oraz z telewizji. Ostatni raz pociągiem jechała kilkanaście lat temu.