Praktycznie codziennie korzystaliśmy z Mężem z kilku środków transportu publicznego - autobusu, tramwaju, SKM-ki lub pociągu osobowego. W sumie nie wiem czym te dwa ostatnie się od siebie różnią, ale mniejsza o to.
Zauważyłam dwie rzeczy, które mocno mnie zaniepokoiły. Ludzie (szczególnie młodzi - uczniowie szkół średnich lub studenci) w pociągach kładą na siedzeniach swoje torby, czy plecaki, skutecznie blokując innym należne im wolne miejsce.
Uwierzcie, że nikt, naprawdę nikt sam z siebie nie zabrał swojego bagażu, a na moje, czy Męża pytanie o to, czy możemy sobie usiąść, reakcje były różne - od spojrzenia ciskającego pioruny w naszym kierunku, czy grymasu na twarzy wyrażającego niezadowolenie, aż do mruczenia pod nosem. Nie zważaliśmy na to, bo siedzenia są dla ludzi, a nie dla toreb, plecaków, czy walizek. Miejsce na nie znajduje się albo na kolanach, albo na półce do tego celu przeznaczonej.
Przeraża mnie taka znieczulica i brak empatii. Siedzę JA, obok leży MÓJ bagaż i jest super. Reszta ludzi MNIE nie interesuje. Niech sobie stoją. Ważne, że JA mam miejsce. Pokolenie egoistów. Aż strach pomyśleć jacy będą za kilka lat. To samo zjawisko zaobserwowałam wśród niemieckich turystów w wieku emerytalnym. Zachowywali się dokładnie tak samo jak polska młodzież.
Druga rzecz to wszechobecne telefony komórkowe, konsole do gier, laptopy na kolanach oraz słuchawki w uszach. Nigdy nie zrozumiem tych, którzy trzymają swoje aparaty w dłoni, non stop patrząc na ich ekran. Ciekawe czy wyobrażają sobie brak zasięgu chociaż przez jeden dzień?
Wagony pełne ludzi, a tak naprawdę człowiek jedzie sam, bo każdy się odcina od innych i żyje we własnym świecie. Brak interakcji, zwyczajnej rozmowy, czy śmiechu. Jedynie różne dzwonki komórek, czy dźwięki muzyki dobiegające z czyichś słuchawek.
Egoizm i alienacja na własne życzenie. Tylko po co i komu ma to służyć? Jak ludzie mają umieć budować relacje, być w związkach, mieć prawdziwych, a nie wirtualnych, przyjaciół, skoro sami się od realnego życia odcinają?