Czerwone maki rosnące przy torach. Uschnięta kukurydza. Ścierniska. Pola i lasy. Kolory odchodzącego lata i zbliżającej się jesieni - zieleń, żółty, pomarańczowy, czerwony. Jedne z moich ulubionych widoków. Dlatego lubię jeździć pociągiem, bo zaledwie w ciągu kilku godzin mogę zobaczyć aż tyle naturalnego piękna. Od rana do nocy.
Pamięć zapachu - morza, plaży, wydm. Gdyby dało się go zamknąć we flakoniku, żeby starczyło na kolejny rok tęsknoty. Całkiem inne powietrze, woda i klimat. Rozwiane i przesuszone wiatrem włosy, wysmagana nim twarz. Skóra domagająca się balsamu.
Kawa, którą delektowałam się na tarasie. Z Mężem. Wśród szumu drzew i śpiewu ptaków. Cicho, spokojnie, leniwie. W promieniach słońca.
Nietypowy sposób patrzenia na świat i ludzi. Niestereotypowe ujęcia zamknięte w kadrze. Koncentracja na niuansach i detalach może niezbyt istotnych, czy rzucających się w oczy. Jednak ważnych dla mnie.
Kłótnie z Dyrektorem Wykonawczym między innymi o to, że "świnia mnie uświniła" albo że daleko, a ja nie mam siły już iść. Jego cierpliwość i poskramianie głodu jeśli chodzi o moje robienie zdjęć, odwlekające konsumpcję w czasie.
Zawsze emocjonujący przejazd przez most pontonowy w Sobieszewie. Miejscami wąska droga, zmuszająca autobus do przepuszczenia tego, który jechał w przeciwnym kierunku. Liczenie czasu przejazdu do i od rafinerii jako miernik miasta i wsi. Spore odległości, mające wpływ na pośpiech i ganianie z miejsca na miejsce. Bardzo widoczny problem alkoholizmu wśród tubylców.
Moje zaplanowanie i zorganizowanie nie przeszkadzające mi wcale w okazywaniu na każdym kroku radości małego dziecka, którą tak bardzo kocha we mnie Mąż.
Długo by jeszcze o tym pisać... Głowa pełna wspomnień, a serce miłości. Aż się wyrywa z piersi i chciałoby tam być. Już, teraz, zaraz...