Od Autorki

Teksty oraz zdjęcia zamieszczone na tym blogu są mojego autorstwa (jeśli jest inaczej, podaję źródło), stanowią więc moją własność.
Nie wyrażam zgody na ich kopiowanie, cytowanie i rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie bez mojej wiedzy oraz bez podania adresu tego blogu.
(Ustawa o prawach autorskich - Dz.U. z dnia 4 lutego 1994 r., nr 24, poz. 83)

wtorek, 18 września 2012

636. Po


Praktycznie całe dnie spędzane na świeżym powietrzu. Pobudka około siódmej lub siódmej trzydzieści. Organizm sam sobie regulował długość snu. Zmęczenie fizyczne, ale nie psychiczne. Ograniczenie makijażu do oprószenia twarzy pudrem i leciutkim pociągnięciu rzęs tuszem, a ust bezbarwną pomadką. Zero jakichkolwiek dolegliwości poza bólem stóp, mięśni łydek oraz kręgosłupa - wszystko reakcją na zmianę trybu życia z siedzącego na chodzący. Tak wyglądał mój pobyt nad morzem.

Wypoczęłam maksymalnie. Nabrałam dystansu do wielu spraw, które mnie gryzły przed wyjazdem. Uodporniłam się na to, na co wpływu nie mam i mieć nie będę. Zrelaksowałam ciało i ducha. Doceniłam (po raz kolejny) piękno natury i ciszę, w którą uwielbiałam się wsłuchiwać. Delektowałam się chwilą.

Jeśli nic nie stanie nam na drodze, za rok wracamy do naszej pani do Sobieszewa. Już jej o tym powiedzieliśmy. Ucieszyła się. Chyba nas polubiła. Wczoraj wysłaliśmy do niej pocztówkę z podziękowaniami. Warto było zaryzykować w ciemno. Naprawdę.

Dobrze, że wzięliśmy ze sobą dziadka. Dzięki temu mogliśmy na bieżąco zrzucać fotki z aparatu na dysk i kasować te, które nie wyszły. Teraz chyba nie dałabym rady przebrnąć przez te trzy tysiące zdjęć, które tam zrobiłam.

Chwile zaklęte w obrazy. Patrząc na nie, przypominam sobie więcej. Czuję smak i zapach, słyszę dźwięki natury lub muzykę, która w tamtym momencie dobiegała gdzieś z głośników. Najbardziej przemawia do mnie właśnie obraz. Dopiero potem dołączają inne zmysły.

Ciałem jestem tutaj, ale serce zostało nad morzem. Ta miłość chyba nigdy się nie skończy. Rośnie z każdym kolejnym wyjazdem. Już czekam na wrzesień 2013.