Kilka tygodni temu nagle zapragnęłam napić się herbaty. Nie zielonej, jak dotychczas, lecz czegoś całkiem innego. Mój wzrok zatrzymał się na dwóch - owocowej imbirowo-miodowej oraz czerwonej z pomarańczą. Już wtedy czułam, że nadchodzi jesień.
Organizm jest mądry. Wystarczy się w niego wsłuchać i nie zakłócać jego rytmu. On wiedział, że potrzebuję zmiany. Obie herbaty piję naprzemiennie. Do smaku dosładzam je prawdziwym i scukrzonym miodem wielokwiatowym, bo nie wyobrażam sobie, żebym mogła zrobić to czymkolwiek innym. W sam raz na tę porę roku.
Jesień, oprócz melancholii i nostalgii, powoduje, że czuję potrzebę zakładania i noszenia ciepłych, bawełnianych rzeczy oraz miękkich wełnianych swetrów. No i szale, które koniecznie muszą otulać moją wrażliwą na wiatr i zimno szyję.
Dziś po raz pierwszy założyłam kobaltowe rękawiczki. Pięknie kontrastują z jagodowymi butami. I poprawiają humor, bo kolorem można zdziałać wiele. Czekam jak tylko pojawią się w sprzedaży czapki - czerwona będzie idealna.
Gorąca herbata lub kawa, ale także prawdziwe kakao lub czekolada z mlekiem plus ciepły polarowy koc, nastrojowa muzyka i ciekawa książka - to już ta pora.