Nietypowa, jak na mnie, pora. Ale co się dziwić? Mąż zerwał się na równe nogi skoro świt i pojechał na spotkanie z agentem 007, bo dzisiaj kino oferuje najtańsze bilety na wszystkie seanse. Zrobiłam już wszystko, co do dobrej i stereotypowej żony należy, a teraz kawa, kanapka, mufinek i blog.
Dyrektor Wykonawczy jest człowiekiem, któremu tak naprawdę niewiele wystarczy do szczęścia. To ja bardziej wzbudzam w nim pewne potrzeby i pytam co by chciał sobie kupić, gdzie by chciał pójść, co by chciał zobaczyć. Cieszę się kiedy jest coś takiego, co sprawia, że oczy mu błyszczą i radość małego chłopca emanuje z niego. A i tak często ma wyrzuty. Zupełnie bezpodstawne jak dla mnie, które rozwiewam jednym zdaniem i spojrzeniem. Przecież każdy ma prawo do zaspokajania swoich potrzeb - o ile nie krzywdzą drugiego człowieka.
Oczami wyobraźni widzę go jak wraca do domu - pełen wrażeń, podekscytowany i uśmiechnięty. Potem mi wszystko opowie, a ja naszykuję mu kanapki do pracy i postawię na stole talerz z gorącą zupą, żeby zjadł zanim pójdzie do pracy. Plus bonusowy kawałek czekolady, bo to łasuch jest.