Postawa roszczeniowa - oto co od pewnego czasu obserwuję. W wielu miejscach, które świadczą usługi - w sklepie, w barze, w punkcie obsługi klienta. Z nieukrywanym przerażeniem patrzę na ludzi, którzy agresywnie zwracają się do tych po drugiej strony lady, kasy, czy okienka.
Kolejka w supermarkecie. Okres przedświąteczny, więc logiczne, że ruch wzmożony. Kasjerka nie mogła zeskanować kodu jakiejś zabawki. Zdarza się, więc wystarczy chwilę poczekać i wstukać go ręcznie. Najwidoczniej kupującej bardzo się spieszyło. Słyszę głos młodej kobiety: "ty tu k...a jesteś jak d..a od sra..a, rusz swój tłusty tyłek i coś zrób". Płacę, więc wymagam.
Pierogarnia. Zamówienia składa się przy barze. Pani kelnerka przynosi jedzenie do stolika. W widocznym miejscu wisi kartka z bardzo grzeczną prośbą o zwrot naczyń. Co robi większość ludzi? Zostawi wszystko na stole, niejednokrotnie jeszcze narozlewa i nabrudzi dookoła. Płacę, więc wymagam.
Sieciówka obuwnicza. Ojciec z synem składają reklamację. Ten pierwszy głośno i po chamsku komentuje pracę sprzedawczyń, które uwijają się jak w ukropie, a także wygłasza wykład o beznadziejnej jakości oferowanego przez salon asortymentu. Płacę, więc wymagam.
Zaledwie trzy przykłady, które można by mnożyć bez końca. Nie twierdzę, że ci, którzy świadczą nam usługi, są bez winy. Każdy z nich ma lepszy lub gorszy dzień. Każdy z nich może się pomylić. Podobnie jak klient. Ale czy trzeba od razu robić karczemną awanturę? Czy nie można upomnieć się o swoje stanowczo, lecz kulturalnie? Czy nie nazbyt łatwo niektórzy wyładowują swoje frustracje na Bogu ducha winnych osobach?
Z drugiej strony patrząc na takie sytuacje... Czy tak ciężko jest wziąć talerz oraz kubek i je odnieść do okienka? Czy spadnie nam z tego powodu przysłowiowa korona z głowy? Czy tak trudno jest uśmiechnąć się do zmęczonej kasjerki? Czasem wystarczy wczuć się w sytuację drugiej strony i zmienić swój punkt widzenia.