Ameryki nie odkryję. Niczego nie wymyślę. Podzielę się tylko tym, o czym pewnie już wiecie od dawna - przyciąganiem.
Na znajomych, przyjaciół i partnerów życiowych wybieramy ludzi podobnych do siebie. Różnią się tylko kryteria - w zależności od indywidualnego charakteru człowieka, jego systemu wartości, zainteresowań i jeszcze pewnie kilku czynników. Z niektórymi jest nam najzwyczajniej bardziej po drodze niż z innymi.
Są ludzie, którzy narzekają na wszystko i wszystkich dookoła. Chodzą z kwaśną miną, która odstrasza od nich inne osoby. I dziwnym zbiegiem okoliczności tak się zdarza, że akurat ich spotykają wszelkie nieszczęścia - małe i duże. A to ktoś się krzywo spojrzy, a to pani w sklepie powie coś nie tak, a to kierowca autobusu nie otworzy im drzwi, itd.
Są też tacy, którzy we wszystkim, co ich spotyka, potrafią znaleźć coś dobrego i pozytywnego. Lubią innych ludzi i z takim nastawieniem do nich wychodzą. Zagadają smutną panią w kiosku; uśmiechną się do kierowcy, który przepuści ich na przejściu dla pieszych, podziękują za pomoc w odnalezieniu towaru na półce w supermarkecie, itd.
"Podobne przyciąga podobne" - może banalne, ale prawdziwe słowa, które znajdują odzwierciedlenie w rzeczywistości. To, co dajemy ludziom, wraca do nas. Może nie od tych samych osób, nie w tym samym miejscu i czasie, ale wraca. I tak naprawdę tylko od nas zależy czy bumerang, który wyrzucamy w stronę bliźnich, będzie uśmiechem, czy grymasem.