Natknęłam się wczoraj na takie coś, co nie wiem jak ugryźć. Książka o tytule "Zmanipuluję cię, kochanie". I tak czytam ten opis, i czytam, i czytam, i oczom własnym nie wierzę...
Zagrożeń duchowych we współczesnym świecie jest cała masa - alfabetu brakuje, sądząc po lekturze powyższego. Tyle lat żyję, a nie miałam bladego pojęcia, że takie karate albo kung fu są na czarnej liście. Albo homeopatia, akupresura, czy akupunktura. Czego to się człowiek dowiaduje w kwiecie wieku...
Wszystko ma swoje drugie dno - oczywiście jak ktoś ma ochotę szukać. Jest takie powiedzenie, że "jak się chce psa uderzyć, kij się zawsze znajdzie", a ponoć "kto szuka, nie błądzi". Ja tam wolę czasem nie wiedzieć i żyć w błogiej nieświadomości. No bo co, jak się okaże, że moje pisanie też jest zagrożeniem duchowym dla czytelników? I kto tu kogo wtedy zmanipuluje, kochanie?