Od Autorki

Teksty oraz zdjęcia zamieszczone na tym blogu są mojego autorstwa (jeśli jest inaczej, podaję źródło), stanowią więc moją własność.
Nie wyrażam zgody na ich kopiowanie, cytowanie i rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie bez mojej wiedzy oraz bez podania adresu tego blogu.
(Ustawa o prawach autorskich - Dz.U. z dnia 4 lutego 1994 r., nr 24, poz. 83)

piątek, 15 lutego 2013

968. O paleniu

Jakiś czas temu rozmawiałam z jednym z kolegów Męża. Lubię go, bo wyczuwam w nim dobrego i wrażliwego człowieka. Problem z wieloma mężczyznami polega jednak na tym, że w grupie dostają małpiego rozumu i zachowują się jak skaczące sobie do gardeł koguty - byle tylko udowodnić kto jest silniejszy w stadzie. Potrzebna jest duża doza wiary w siebie i dystansu do ludzi, żeby przeciwstawić się kolegom.

Wrócę więc do tamtej rozmowy. Mateusz zaliczył przysłowiową wpadkę jeszcze jak był nastolatkiem i wziął szybki ślub, którego owocem jest prawie dziesięcioletnia córka. Wynajmują zimną i ciemną norę, bo mieszkaniem bym tego nie nazwała. Żona nie pracuje. 

W czym problem? Oboje nałogowo palą papierosy. Każde z nich paczkę dziennie. Nie jeżdżą nigdzie na urlop, bo nie mają pieniędzy. Mała choruje na astmę, która nie wzięła się znikąd. Mateusz całe dnie spędza w pracy, byle tylko zarobić dodatkowy grosz, którego wciąż brakuje na życie.

Słuchałam tej jego opowieści, w trakcie której sięgał po kolejnego papierosa, ale skarciłam go wzrokiem i poprosiłam, żeby w mojej obecności tego nie robił. Posłuchał, choć przyszło mu to z trudem. Nałóg zwycięża z nim na każdym kroku.

Na głos dokonałam szybkich obliczeń. Przyjmując, że paczka papierosów kosztuje średnio 10 złotych, a rok ma 365 dni, każde z małżonków puszcza z dymem 3.650 złotych rocznie. Razy dwa, daje kwotę 7.300 złotych. Niezła sumka, prawda? W sam raz na wypasione wakacje dla całej trójki.

Spojrzał na mnie i powiedział: "ja to wszystko wiem, ale nie mam silnej woli, by rzucić". A potem, nagle dowiedziałam się od Męża, że Mateusz przestał palić. Cieszyłam się jak dziecko. Zadzwoniłam do niego, pogratulowałam, życząc siły, a Dyrektorowi Wykonawczemu dałam tabliczkę czekolady, żeby przekazał ją swojemu koledze.

Podziękował, a Głosowi Rozsądku powiedział, że wreszcie czuje smak potraw, lepiej mu się oddycha i mniej się męczy przy wysiłku. Organizm zaczął się oczyszczać. Pierwszy krok na drodze do sukcesu. Niestety, po kilkunastu dniach Mąż widział jak Mateusz popala, a później na dobre wrócił do swojej dotychczasowej dziennej dawki w postaci całej paczki.

Koledzy w pracy się z niego śmiali, dogryzali mu i nie ułatwiali sprawy. On sam, nie mając na tyle siły wewnętrznej, uległ ich naciskom. W całej tej sytuacji najbardziej jest mi szkoda tej małej dziewczynki, która od urodzenia żyje w oparach tytoniu - skazana na taką sytuację przez rodzoną matkę i ojca.

I jeszcze jedna obserwacja. Nie wiem czy zwróciliście kiedykolwiek uwagę na to jak wielu palaczy można spotkać pod urzędem pracy, czy ośrodkami pomocy społecznej. Nie mają na jedzenie i opłaty, skąd więc biorą pieniądze na papierosy?

Czy to przyzwyczajenie, słabostka, nawyk, czy już uzależnienie? Coś do poczytania na ten temat - KLIK.