Od Autorki

Teksty oraz zdjęcia zamieszczone na tym blogu są mojego autorstwa (jeśli jest inaczej, podaję źródło), stanowią więc moją własność.
Nie wyrażam zgody na ich kopiowanie, cytowanie i rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie bez mojej wiedzy oraz bez podania adresu tego blogu.
(Ustawa o prawach autorskich - Dz.U. z dnia 4 lutego 1994 r., nr 24, poz. 83)

czwartek, 28 lutego 2013

996. Ciągnie wilka do lasu

Cieńszy szaliczek zamiast wełnianego długiego z frędzlami, wiosenna czapka z daszkiem zamiast grubej włóczkowej z pomponem, nieocieplane botki zamiast kozaków z futrem i nowe ciemnożółte rękawiczki - tak wyglądały zmiany w mojej dzisiejszej garderobie. Kurtka wciąż ta sama - całą zimę w niej przechodziłam. Po raz pierwszy. Nie żebym nie miała grubszego płaszcza, ale tak jakoś się nie składało i nie marzłam straszliwie, więc wisi sobie bezczynnie w szafie i poczeka do następnego sezonu.

Uśmiech na "dzień dobry" do Męża, który kocha moje dołeczki. Uśmiech do pani w okienku na poczcie i życzenia "miłego dnia" przed wyjściem. Uśmiech do pani w bibliotece. Uśmiech do innej pani, która ma najbardziej figlarne oczy, jakie kiedykolwiek widziałam - z iskrzącymi się w środku ognikami, ciepłe, radosne, pogodne i też uśmiechnięte.

Śniegu coraz mniej. Jeśli utrzyma się dodatnia temperatura, po weekendzie może go już prawie nie być. Szkoda, ale takie prawo natury. Idzie wiosna. Czas na porządki. Wszędzie. Zacznę od najprostszych i najłatwiejszych - w szafach i pawlaczach. A potem cała reszta.

Przeglądaliśmy z Mężem fotki znad morza. Usłyszałam: "chcę jechać do Sobieszewa, w to samo miejsce". "A nie w góry?" - spytałam. "Nie, nad morze". No dobrze. Nie powiem, że jestem zmartwiona. Wręcz przeciwnie. Jakoś nie wierzyłam w ten mężowski pomysł z górami. Ciągnie wilka do lasu, oj ciągnie. Znaczy człowieka nad Bałtyk.

Znowu zaszumi nam akacja. Usiądziemy na tarasie i wypijemy razem kawę. Dzięcioł będzie stukał, wiatr wiał, a my będziemy delektować się chwilą. Zupełnie jak wtedy, kiedy robiłam to zdjęcie.