Kto rano wstaje, ten idzie do okulisty. W duecie. Nie, nie - nic nam się obojgu nie przydarzyło. Na dziś przypadła tylko nasza wyczekana (chyba ze trzy miesiące) coroczna kontrolna wizyta. Jest dobrze i nie ma powodu do obaw. Mąż nosi przecież okulary i nic nowego, co warte byłoby korekty, nie trzeba u niego przeprowadzać.
Powiedziałam o swoim braku ostrości, ale w moim wieku to już normalne, bo średnio od czterdziestego roku życia zaczyna się tak zwana starczowzroczność, a większość pacjentów pojawia się po pierwsze okulary w wieku "trzydzieści dziewięć i pół", jak zgrabnie ujęła to okulistka. Fakt, że nie widzę co jest napisane małym druczkiem na etykietach, nie powinien mnie martwić. Powinnam za to nosić w torebce okulary, żeby móc owe literki przeczytać. Albo chodzić z Mężem i prosić go o pomoc. Za to z daleka widzę absolutnie wszystko.
Po pięciu tygodniach od złożenia PIT-u dostaliśmy dzisiaj wreszcie zwrot podatku na konto. Będzie w sam raz na obie nasze wizyty u dentysty, czyli przegląd stanu uzębienia, usunięcie kamienia i ewentualne leczenie. No i mam nadzieję, że wystarczy również na wiosenno-letnie buty dla Męża, po które wybieramy się jutro, bo już czas.
Także jutro Dyrektor Wykonawczy zainauguruje otwarcie sezonu pływackiego i w ten sposób raz na tydzień zadba o stan swojego kręgosłupa, który po długiej kuracji i pobycie na przymusowym dwutygodniowym zwolnieniu, na razie przestał boleć, więc można zacząć nad nim pracować i rozciągać go na basenie. Głos Rozsądku w wodzie czuje się jak przysłowiowa ryba, czyli jedna z dwóch w jego znaku zodiaku.
A ja wciąż wypatruję i wyczekuję wiosny. Widział ją ktoś na horyzoncie?