Od Autorki

Teksty oraz zdjęcia zamieszczone na tym blogu są mojego autorstwa (jeśli jest inaczej, podaję źródło), stanowią więc moją własność.
Nie wyrażam zgody na ich kopiowanie, cytowanie i rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie bez mojej wiedzy oraz bez podania adresu tego blogu.
(Ustawa o prawach autorskich - Dz.U. z dnia 4 lutego 1994 r., nr 24, poz. 83)

czwartek, 18 kwietnia 2013

1.086. Prozaicznie

Wczoraj nie byłam w dobrej formie. Tak naprawdę w żadnej nie byłam. Migrena - jedno krótkie słowo i wszystko wyjaśnia. Nie zliczę ile saszetek Aspiryny z granulkami rozpuściłam na języku, ale na pewno ze trzy. To chyba mój rekord jak do tej pory.

Poszliśmy popatrzeć na buty dla Męża - te z reklamacji. Nie znaleźliśmy nic, co by miało dobrą cenę i byłoby potrzebne Dyrektorowi Wykonawczemu, który namawiał mnie na wzięcie jakiejś torebki. Twarda byłam i nie dałam się wkręcić. Chcieć bym chciała, ale potrzebować nie potrzebuję. Wyszliśmy więc bez niczego, ale spokojnie - mamy jeszcze dwa i pół miesiąca na to, by się zdecydować.

Dobre informacje chodzą parami. Głos Rozsądku dowiedział się, że reklamacja czajnika została uznana i znowu czeka nas ta sama procedura - pieniędzy nie oddadzą, ale w zamian możemy je wykorzystać na coś innego, a że czajnik kupowaliśmy w supermarkecie, jest w czym wybierać.

Mąż sprzedał też kilka rzeczy z gadżetów technicznych, w tym mój dawny aparat telefoniczny. Uff. Odetchnęłam, bo tu dziesięć złotych, tam dwadzieścia i wystarczy w sam raz na spożywcze zakupy i krople do oczu dla mnie. Cieszę się z każdej złotówki, bo tamte przedmioty leżały bezużytecznie w szufladzie, a tak komuś jeszcze się przydadzą i posłużą.

Panie bibliotekarki uśmiechają się już na widok Dyrektora Wykonawczego przekraczającego próg z dwoma  pełnymi siatkami w rękach i składaną przez niego obietnicą: "ja tu jeszcze wrócę". Jak dobrze pójdzie, do soboty pierwszy rzut książek zniknie z półki, po którą w weekend ma przyjechać znajomy Głosu Rozsądku.

O tym, co się dzieje w domu i co wyprawia mój ojciec, pisać nie będę, bo nic to nie da. Szkoda sobie język strzępić i psuć nerwy w tak piękny i słoneczny wiosenny dzień, którym staram się cieszyć - w miarę możliwości.