Od Autorki

Teksty oraz zdjęcia zamieszczone na tym blogu są mojego autorstwa (jeśli jest inaczej, podaję źródło), stanowią więc moją własność.
Nie wyrażam zgody na ich kopiowanie, cytowanie i rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie bez mojej wiedzy oraz bez podania adresu tego blogu.
(Ustawa o prawach autorskich - Dz.U. z dnia 4 lutego 1994 r., nr 24, poz. 83)

piątek, 26 kwietnia 2013

1.101. A.L.E.

Analiza, logika i emocja - tak powinny brzmieć moje imiona. Kolejność dowolna, bo w zależności od okoliczności na pierwszym miejscu staje inna pani. Zmiany zachodzą tylko w obrębie podium. A.L.E. - o, jak to ładnie wygląda. I pasuje do mnie - "ale" używam, choć znacznie częściej pada "czemu?" lub "dlaczego?"

Ostatnio samej siebie nie poznaję. Nie małżonkuję z Dyrektorem Wykonawczym, co mnie, ale też i jego wprawia w zdumienie, bo czuję, że on wcale nie spodziewa się spokoju z mojej strony. Przyzwyczajony do licznych "zjebek" (sam je kiedyś tak określił i już zostało), nie może się odnaleźć w moim uśmiechu i cierpliwości. Zupełnie jakby węszył jakiś podstęp. A tu ani dudu.

Czytam różne mądre rzeczy (głupie też czytuję, ale za bardzo mnie irytują, więc przestaję) i uruchamia mi się proces analityczno-logiczno-emocjonalny. Jak już coś się wykluje, mam wtedy ogromną potrzebę podzielenia się tym. I pada przeważnie na Męża. Albo na blog. Dokładnie w takiej kolejności, choć czasem - z braku fizycznej obecności Głosu Rozsądku, pierwszeństwo ma notka.

Lubię wiedzieć i rozumieć. Szczególnie jeśli coś dotyczy psychiki - mojej oraz innych ludzi. Stąd czasem "grzebię" sobie w duszy i patrzę co za skarby tam są. Takie zboczenie od czasów terapii. Czasem bolesne, lecz potrzebne i w efekcie końcowym - bardzo dobre.

Uciekam za to od ludzi i unikam kontaktu z osobami, które marudzą, narzekają i sprawiają wrażenie wiecznie niezadowolonych z życia. Za próbę pokazywania im pozytywów już się nie zabieram, bo szkoda mi czasu, a i chęci też brak. Każdy ma prawo żyć jak chce - nawet jak jest malkontentem, byle trzymał się z dala ode mnie, gdyż masochistką już kiedyś byłam i na dłuższą metę nie polecam. Na ofiarę też się raczej nie nadaję, a bluszcze rozpoznaję z daleka, choć niektóre się nieźle maskują, więc na krótko się wkręcę.

Obserwuję sobie ludzi i pewne zjawiska. Coś opiszę, coś podlinkuję. Czasem z rozwinięciem, a nieraz bez, bo niekiedy słowa są jak biżuteria - lepiej założyć o jedną sztukę mniej, niż wyglądać jak obwieszona świecidełkami choinka.

Chyba się zmieniam. Tak mi się przynajmniej wydaje. A tyle książek czeka jeszcze na przeczytanie. Co to będzie, co to będzie...