Na świeżo, tak a propos dzisiejszej sytuacji z przekładaną wizytą u stomatologa, która - nawiasem mówiąc - jest świetną inspiracją do poniższej notki.
Zadzwoniłam do Męża i powiedziałam mu co i jak. Usłyszałam westchnięcie i słowa: "wkurza mnie to". A mnie nie. Już nie. Coś za coś. Zależy mi na tej wizycie, więc poczekam. Nie jestem na prochach przeciwbólowych, nie ma pośpiechu. Dzień w tą, czy w tamtą mnie nie zbawi. Luz.
Asystentka "świeci oczami" przed ludźmi. Za lekarza, który informuje ją, że go nie będzie. Jej obowiązkiem jest przełożyć wszystkie wizyty i gdzieś (tylko gdzie?) "wcisnąć" oczekujących, którymi w większości są stali, wieloletni pacjenci. Swoją złość wyładowują na niej, czyli na osobie, przekazującej złe nowiny. Klasyka gatunku.
Kiedyś byłabym jednym z takich "pieniaczy". No bo jak to - płacę za prywatną wizytę, to wymagam - już, teraz, natychmiast. Nie, nie tak. Zupełnie nie tak. Znam mojego lekarza. Wiem jaki jest. Godzę się na jego warunki. Idę na ustępstwa sama ze sobą. W imię zadowolenia ze stanu swoich zębów. Proste.
Zawsze mogę się obrazić. Zawsze mogę tupnąć nóżką, trzasnąć drzwiami, walnąć słuchawką, zbluzgać Bogu ducha winna asystentkę. Wszystko mogę. Ale nie chcę. Bo jestem w stanie przewidzieć konsekwencje swojego zachowania. Zostanę bez świetnego stomatologa, spalę za sobą most. Czy mi się to opłaca? Raczej nie. Na pewno nie.
Sytuacja z dentystą to tylko przykład. Jeden z wielu. Obrazić się można na wszystkich, o wszystko, za wszystko i z powodu wszystkiego. Wkurzyć także. Bo pani w sklepie krzywo się na mnie spojrzała, bo inna pomyliła się i wydała za mało reszty, bo kierowca mnie nie przepuścił na pasach, bo autobus przyjechał za wcześnie, bo zobaczyłam kobietę w ciąży, bo zupa była za słona... Taką litanię można ciągnąć w nieskończoność.
Życzliwość wobec drugiego człowieka; wdzięczność za to, co mam; autentyczna radość z czyichś sukcesów; bycie sobą; zaprzestanie porównywania się z innymi; docenianie każdej chwili; doszukiwanie się plusów we wszystkim, co mnie spotyka - tak staram się żyć. I czuję się cudownie!