Od Autorki

Teksty oraz zdjęcia zamieszczone na tym blogu są mojego autorstwa (jeśli jest inaczej, podaję źródło), stanowią więc moją własność.
Nie wyrażam zgody na ich kopiowanie, cytowanie i rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie bez mojej wiedzy oraz bez podania adresu tego blogu.
(Ustawa o prawach autorskich - Dz.U. z dnia 4 lutego 1994 r., nr 24, poz. 83)

czwartek, 20 czerwca 2013

1.191. Czekanie

Dostać się do mojego dentysty graniczy z cudem, ogromną cierpliwością i długim oczekiwaniem na termin. Kilka tygodni temu udało mi się wreszcie dodzwonić do gabinetu, co też łatwe nie jest. Dziś jest ten dzień! Byłam umówiona przed południem, ale tuż po siódmej rano dzwoniła do mnie asystentka stomatologa, przekładając wizytę na późne popołudnie. Jeszcze przed samym wyjściem z domu mam się z nią skontaktować, żeby potwierdzić, czy aby na pewno zostanę dzisiaj przyjęta.

Już dawno poszukałabym sobie kogoś innego, gdyż dentystów jest sporo, ale komu tu zaufać? Mojego lekarza znam od lat siedemnastu (!), bo tyle czasu leczę u niego swoje zęby. Jestem mu wierna jak pies i nigdy dla nikogo innego go nie zdradziłam. Nawet będąc w Anglii, rezerwowałam sobie bilety lotnicze na termin, który pokrywał się z datą wizyty. Poza tym, co najważniejsze - ów stomatolog jest naprawdę świetny w tym, co robi. Nie zdarzyło mi się jeszcze, by wypadła mi jakakolwiek plomba - nawet ta sprzed kilkunastu lat. No i ma sterylnie czyste narzędzia, więc nie muszę się obawiać, że mnie czymś zarazi.

Generalnie odwiedzam tamten gabinet raz w roku - no chyba, że coś się wydarzy po drodze, czyli zaboli i nie przestanie. Ostatnio siedziałam na fotelu dentystycznym przed wyjazdem nad morze w ubiegłym roku, więc czas najwyższy na przegląd i pozbycie się kamienia. Mam nadzieję, że nie pojawiły się żadne ubytki, bo to oznacza dodatkowe koszty. A przecież następny w kolejności do odwiedzenia gabinetu jest Mąż.

Siedzę i czekam jak na szpilkach - przyjmie, nie przyjmie, przyjmie, nie przyjmie...

No i jednak nici z dzisiejszej wizyty - przed chwilą dzwoniła asystentka pana doktora. Może jutro się uda? Rano mam być "pod telefonem".