Od Autorki

Teksty oraz zdjęcia zamieszczone na tym blogu są mojego autorstwa (jeśli jest inaczej, podaję źródło), stanowią więc moją własność.
Nie wyrażam zgody na ich kopiowanie, cytowanie i rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie bez mojej wiedzy oraz bez podania adresu tego blogu.
(Ustawa o prawach autorskich - Dz.U. z dnia 4 lutego 1994 r., nr 24, poz. 83)

środa, 19 czerwca 2013

1.190. Archeologia

Lubię wiedzieć. Wiedza daje mi świadomość. Świadomość pozwala na odwagę. Odwaga prowadzi do działania. Działanie przynosi akceptację. Akceptacja rodzi spokój. Taką drogą przeprowadzam zdobyte informacje. Po nitce do kłębka.

Lubię być odpowiedzialną za siebie. Nie w kontekście władzy, panowania, kontrolowania i perfekcjonizmu, lecz pod kątem poznawania własnych możliwości oraz ich wykorzystania. Okazuje się, że mogę i chcę się zmieniać.

Nie po to, by komuś innemu, czy samej sobie coś udowodnić. Nie po to, by na coś od kogoś zasłużyć. Nie, to nie tak. Już od jakiegoś czasu nie tak. Mogę, chcę i idę swoją własną drogą, robiąc postój lub zbaczając z niej kiedy JA mam na to ochotę.

Jest całe mnóstwo rzeczy, których nie pojmuję, mając nadzieję, że może pewnego dnia jakiś trybik zaskoczy, a do mnie wreszcie dotrze to, co do tej pory stawiało opór.

Podejrzewam, że jest we mnie jakiś obszar, do którego dostęp został zaszyfrowany. Szczególnie w kwestiach technicznych (tych przyziemnych i bardziej skomplikowanych), ale nie tylko. Takie ograniczenie w głowie. W wyobraźni.

Pamiętam jak Mąż złamał hasło kiedy udało mu się sprawić, że zrozumiałam na czym polega defragmentacja dysku. Wystarczyło, że porównał ten proces do porządków, jakie robię w szufladach i pawlaczach.

Zagadnienia związane z fizyką, czy chemią pojmę pod warunkiem, że połączę je z obrazem, dziejącym się na moich oczach doświadczeniem, jakimś  wizualnie namacalnym procesem, który zaobserwuję. Tak, muszę to widzieć. Zdecydowanie.

Czasem się gubię w ilości szczegółów, zwłaszcza tych formułowanych fachowym i specjalistycznym słownictwem. Wtedy potrzebuję tłumacza - z tamtego języka na mój własny.

Lubię odkrywać siebie w sobie. Coś na kształt odpowiedzi na pytanie z gatunku: "ile Karioki jest w Karioce?" Lubię też obserwować innych - nie tylko  na nich patrzeć, ale przede wszystkim słuchać tego co, jak i o czym mówią. To jest naprawdę fascynujące zajęcie.

Czytam. Naprawdę dużo. O wiele więcej niż o tym tu wspominam. Nieodmiennie frapuje mnie psychika człowieka. I to czemu jest jaki jest. Dlaczego, skąd, po co, kiedy, jak, gdzie... Szukam, drążę, wygrzebuję.

Przyglądam się sobie. Nie, nie ciału, lecz duszy. I raz po raz odkrywam coś, o istnieniu czegoś nie miałam pojęcia, a co tkwiło we mnie od zawsze. Czuję się wtedy jak archeolog, który właśnie dokopał się do jakiegoś skarbu.

Przyglądam się swoim emocjom i uczuciom. Szczególnie tym trudnym. Zastanawiam się skąd się biorą i dlaczego je odczuwam akurat w tym momencie. Pozwalam im swobodnie przepływać przez siebie. Potem je oswajam. Aż w końcu mogę je przekuć w coś dobrego i pozytywnego.

Lubię to uczucie olśnienia, jakie mi wtedy towarzyszy. Zupełnie jak w bajce o pomysłowym Dobromirze. Nagle wszystko staje się jasne, proste i łatwe. Wiem co mam robić albo wręcz przeciwnie - czego nie robić.