Wstawiłam rano pranie, a potem czekałam, żeby je rozwiesić. Mąż w tym czasie poszedł na targ po świeże pomidory, ogórki i w bonusie przyniósł pierwsze w tym roku czereśnie. Słodkie, soczyste, pyszne...
Galerie handlowe mają jedną wielką zaletę, ale tylko podczas upałów - temperatura wewnątrz jest o wiele niższa niż ta na zewnątrz, więc można się w nich schronić i schłodzić. Dodatkowo są wakacje, a to oznacza mniejsze tłumy. Dzisiaj w sklepach było bardzo mało ludzi, co mnie zdziwiło i ucieszyło zarazem.
Musieliśmy kupić sandały dla mnie. W ubiegłym tygodniu pożegnałam się z trzema parami letnich butów (tak to jest jak się kupuje obuwie na bazarze, bo taniej) i zostały mi tylko kroksy na tę porę roku. Na szczęście, w sieciówkach są spore posezonowe przeceny, wiec znalazłam odpowiednie dla siebie buty w dobrej cenie.
To moje pierwsze sandały od wielu, wielu lat. W lecie przeważnie chodzę w tenisówkach, espadrylach i temu podobnym obuwiu. A dlaczego tak się dzieje, może napiszę kiedyś (jak się odważę), bo na razie mało kto o tym wie o moim największym kompleksie, ale jak widać pracuję i nad nim skoro odważyłam się na zakup sandałów.
Wracaliśmy z Mężem do domu, a lipy tak obłędnie pachniały, że aż stanęłam i wąchałam, wąchałam, wąchałam. Przyroda jest fantastyczna. Mogę patrzeć, podziwiać i fotografować. W trawie rosną prawdziwe perełki.