Mówienie wprost. Jasny, czytelny komunikat skierowany bezpośrednio do drugiej osoby - często w formie pytania - "wyrzucisz śmieci?", "zjesz obiad?", "kupisz mi bułkę?"
Moja matka zdaje się mieć problemy z podstawami komunikacji. Kiedyś jej zachowania (o nich będzie za chwilę) powodowały u mnie złość. Próbowałam ją prosić, tłumaczyć, podawać przykłady. W zależności od nastroju, w jakim byłam. Odpuściłam, bo rodzicielka nie rozumiała w czym rzecz.
Jak się nie da czegoś zmienić, można zrobić tylko jedno - zmienić swoje własne podejście do tego czegoś. Trudne, ale możliwe. Chyba mi się udaje. Nawet Mąż się wciągnął, zaangażował i czynnie uczestniczy. Sam z siebie.
Miejsce akcji - kuchnia.
Bohaterowie - Karioka (K), Dyrektor Wykonawczy (DW), Matka (M).
Czas - każdego dnia, po kilka razy, przed posiłkami lub po nich.
M - Karioka, spytaj DW czy wyrzuci śmieci jak będzie wychodził do pracy.
K - DW, mama pyta, czy wyrzucisz śmieci jak będziesz wychodził do pracy?
DW - Powiedz mamie, że wyrzucę.
K - Mamo, DW mówi, że wyrzuci.
M - Karioka, powiedz DW, że w lodówce jest dla niego galaretka do zjedzenia.
K - DW, mama mówi, że w lodówce jest dla ciebie galaretka do zjedzenia.
DW - Powiedz mamie, że dziękuję i zjem po obiedzie.
K - Mamo, DW dziękuje i mówi, że zje po obiedzie.
Wieczorem, po powrocie Męża z pracy, rozmawiamy - jak zwykle. W pewnym momencie przypominamy sobie tamte sytuacje.
DW - Myślisz, że matka zajarzyła o co nam chodzi?
K - Pewności nie mam, ale raczej nie wydaje mi się, żeby zrozumiała.
Dziwne, bo kiedy matka jest sam na sam w kuchni z Dyrektorem Wykonawczym, potrafi zwracać się do niego wprost, ale gdy tylko ja pojawiam się na horyzoncie, rozmawia z nim przeze mnie. Czuję się wtedy jak transformator.