Po wczorajszym badaniu USG jamy brzusznej, które nie wykazało niczego nieprawidłowego, dalej nic nie wiem. Za dwa tygodnie wyznaczyłam sobie wizytę u ginekologa. Może wtedy wreszcie coś się wyjaśni? Na razie zawieszam ten temat, bo o czym tu pisać?
Odwieszam za to temat wyjazdowy. W sobotę rano, tuż po obudzeniu, pojawiło się w moich myślach jedno słowo: "Sobieszewo". I już wiedziałam, że to znak gdzie pojedziemy we wrześniu. Trzeba było widzieć szeroki uśmiech Męża po tym, jak zakomunikowałam mu tę radosną wieść. Cały się rozpromienił.
Sprawdziłam połączenia PKP. Są, co prawda nie bezpośrednie, bo z przesiadką w stolicy, ale i tak nie jest źle. Dyrektor Wykonawczy zadzwonił dzisiaj do właścicielki kwatery, w której zatrzymaliśmy się rok temu. Pamiętała nas dobrze i bardzo ucieszyła się, że chcemy do niej wrócić również w tym roku. Zarezerwowała nam ten sam pokój, co poprzednio. Mąż wynegocjował jeszcze rabat dla stałych klientów, tak więc cena noclegu spadła do sześćdziesięciu złotych za dwie osoby za dobę.
Głos Rozsądku siedział potem rozmarzony i zamyślony na sofie, a kiedy spytałam go o czym tak duma, powiedział: "leżę sobie na plaży, morze szumi, cisza, spokój, a w promieniu dwustu metrów nikogo nie ma". Nikogo poza żoną oczywiście.
A tak, w ogromnym skrócie, wyglądały moje ubiegłoroczne sobieszewskie wspomnienia. Więcej fotek, sukcesywnie, zawsze wrzucam tutaj.