Od Autorki

Teksty oraz zdjęcia zamieszczone na tym blogu są mojego autorstwa (jeśli jest inaczej, podaję źródło), stanowią więc moją własność.
Nie wyrażam zgody na ich kopiowanie, cytowanie i rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie bez mojej wiedzy oraz bez podania adresu tego blogu.
(Ustawa o prawach autorskich - Dz.U. z dnia 4 lutego 1994 r., nr 24, poz. 83)

sobota, 23 listopada 2013

1.399. "Kup tyle, ile potrzebujesz"

Przyznam, że zaskoczyło mnie tytułowe hasło. Uśmiechnęłam się na jego widok, kiedy zobaczyłam je w ulotce pewnego sklepu. Dotyczyło ono czekoladek sprzedawanych na wagę. Bardziej spodziewałabym się czegoś w rodzaju "kup tyle, ile chcesz", bo przecież właśnie o to w konsumpcjonizmie chodzi - żeby nabywać jak najwięcej.

We wspomnianym wyżej sklepie kupiłam sześć sztuk z jednego rodzaju i tyle samo z drugiego. Na próbę - łącznie po cztery dla mnie, dla Męża i dla matki. Jak nam będą smakować, następnym razem weźmiemy więcej. Zawsze tak robimy jak nie wiemy czy warto. Tylko że nie zawsze tak się da.

Rodzicielka kupuje całą masę kolorowej prasy, którą namiętnie czyta. Nie obrażając nikogo, ale tej plotkarskiej i pozbawionej głębszych treści, które by mnie zainteresowały. Gazet nie tykam, ale czasem dostaję próbki kosmetyków do nich dołączone. Większości z nich nie potrzebuję, więc nawet nie otwieram i nie testuję, bo wiem, że ich nie chcę.

Jakiś tydzień temu matka przyniosła mi kolejny gratis - matujący fluid do twarzy w postaci musu. Najjaśniejszy możliwy odcień. Tym razem się skusiłam. Otworzyłam opakowanie, nałożyłam odrobinę na policzek i "Eureka"! Okazało się, że jest to produkt wręcz idealny dla mnie.

Zrobiłam rozeznanie w sieci odnośnie ceny i tu kolejne zdziwienie - wcale nie kosztuje on furmanki pieniędzy. Ponieważ na bieżąco śledzę wszystkie promocyjne gazetki, znalazłam ów fluid w jednej z sieciówek. Przy okazji cotygodniowych zakupów spożywczych, poszliśmy tam dzisiaj z Mężem. Kupiłam tubkę z najjaśniejszym odcieniem za piętnaście złotych. Będzie jak znalazł na jesień i zimę, gdyż mój dotychczasowy krem koloryzujący z filtrem 50 + przy obecnych warunkach pogodowych już się nie sprawdza.

Czemu o tym wszystkim piszę? Bo pamiętam siebie sprzed kilkunastu miesięcy, kiedy jak w totalnym amoku, skuszona sporymi obniżkami cen, zakupiłam słynne jedenaście tuszy do rzęs, o których chyba nigdy nie zapomnę - ku przestrodze. Z perspektywy czasu, który upłynął, widzę jak się zmieniło moje podejście do zakupów. 

Tamte tusze (wciąż ich przecież używam) są dla mnie najlepszą nauczką na przyszłość. Lekcją, którą już odrobiłam i z której wyciągnęłam wnioski. Teraz kupuję tyle, ile potrzebuję. Nie mniej i nie więcej. Jeden fluid w zupełności mi wystarczy. I nieważne, że pewnie kilkanaście innych jest dostępnych w promocji.