Do jakiegoś wieku chyba każda kobieta marzy o rycerzu na białym koniu, jaki pewnego dnia zjawi się w jej życiu, które od tej chwili zacznie być bajką. Niektórym klapki spadają z oczu szybciej, inne może wciąż czekają na tętent końskich kopyt i przystojnego mężczyznę w zbroi.
Kupienie czapki dla Dyrektora Wykonawczego graniczy prawie z cudem. Nie ma takiej, w której wyglądałby świetnie. Ba, trudno znaleźć nawet taką, w której wygląda dobrze. W najlepszym wypadku jest "jako tako". Dlaczego? 59 cm w obwodzie głowy* - oto odpowiedź. Co Mąż na nią nie wsadzi jest za małe i za ciasne.
Wczoraj po raz kolejny poszliśmy do sklepu, który ma jedną podstawową zaletę - jest samoobsługowy i można przebywać przed lustrem do woli - mierząc, co się tylko chce. Byłam świadkiem jak Głos Rozsądku usiłował wcisnąć na swoją biedną głowę wszystkie dostępne nakrycia głowy, w tym czapkę renifera, słonia (z gustowną trąbą), a nawet krowy. Oczywiście po to, by rozśmieszyć nie tylko mnie, ale także innych klientów.
"Widzisz żona, nadawałbym się na twojego prywatnego rycerza - zakuty łeb już mam" - podsumował się Mąż. Grunt to dystans do siebie, poczucie humoru i uśmiech, prawda? A propos tego ostatniego - polecam lekturę tekstu Siedem uśmiechów głównych.
*Żeby nie było - moja głowa ma w obwodzie zaledwie jeden centymetr mniej, więc problem z rozmiarem nie jest mi wcale obcy.