Od Autorki

Teksty oraz zdjęcia zamieszczone na tym blogu są mojego autorstwa (jeśli jest inaczej, podaję źródło), stanowią więc moją własność.
Nie wyrażam zgody na ich kopiowanie, cytowanie i rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie bez mojej wiedzy oraz bez podania adresu tego blogu.
(Ustawa o prawach autorskich - Dz.U. z dnia 4 lutego 1994 r., nr 24, poz. 83)

poniedziałek, 13 stycznia 2014

1.463. Omnibus

"Jak coś jest do wszystkiego, to jest do niczego" - mawiała pewna mądra pani profesor, z którą miałam przyjemność mieć zajęcia na studiach. To jej powiedzenie utkwiło mi w pamięci na tyle skutecznie, że wciąż z niego korzystam przy różnych okazjach.

Jak ktoś zna się na wszystkim, to zna się na niczym - to już moje własne, sparafrazowane na swoje prywatne potrzeby. Omnibus, jak grzyb po deszczu, wyrośnie tam, gdzie ma podatny grunt. A tego ostatniego pod dostatkiem.

Jeśli kieruję się w życiu intuicją, dobrze na tym wychodzę, bo ona mnie nie myli, choć rozum czasem próbuje stawać jej na drodze. Często jest tak, że nawet nie znając jakiegoś człowieka, popatrzę na niego, posłucham (albo przeczytam) i coś mi nie pasuje. Nie wiem co, ale wyraźnie wyczuwam jakiś dysonans. Mimo to, daję mu szansę, ale potem i tak okazuje się, że na próżno.

Dokładnie tak, jak opisałam powyżej, miałam z pewną bardzo znaną i popularną osobą, którą nie wiem nawet jak opisać. Pisarka, podróżniczka, poliglotka, lektorka, dziennikarka, tłumaczka, ilustratorka, bajkopisarka, kucharka, fotografka, psycholog, psychoterapeuta, antropolog, socjolog, naukowiec, uzdrowicielka, coach, guru, autorytet - sporo tego, a i tak chyba nie wszystko zdołałam wymienić.

Przeczytałam jej dwie książki. Już w trakcie lektury tej drugiej coś mi zaczęło zgrzytać. Może dlatego, że mam dość szerokie spektrum jeśli chodzi o pozycje zagłębiające się w ludzką psychikę, których autorami są prawdziwi specjaliści w swoich dziedzinach. Może dlatego, że przez skórę wyczuwam kogoś, kto jedynie odcina kupony od swojej popularności, bazując na naiwności swoich czytelników.

Przejrzałam różne ciekawe miejsca w sieci, gdzie czytacze dzielą się swoimi przemyśleniami na temat różnych książek. Nie wszyscy dają się omamić, otumanić, ogłupić i wcisnąć sobie przysłowiowy kit. I choć stanowią mniejszość, istnieją i piszą, co myślą. "Bełkot" - to chyba najczęściej przewijające się słowo podsumowujące twórczość, lubującej się w infantylnych rysuneczkach, autorki.

Na światło dzienne wychodzą coraz to nowe rewelacje z życia wzięte - już nie tylko anoreksja, bulimia, alkoholizm, czy gwałt. Ostatnio doszedł jeszcze do tego worka prezentowego seksoholizm. Aż strach pomyśleć co będzie dalej. No, chyba że stanie się tak, jak prorokował jeden czytelnik - może tym razem zostaniemy zaskoczeni bardzo poważną chorobą psychiczną? Oczywiście i ta ewentualna przypadłość (jak pozostałe) doczeka się samouzdrowienia.

Jeśli o mnie chodzi, z niecierpliwością czekam na kolejne wydania książek z dżunglą w tle. Tym razem stawiam na małżeństwo, rozwód i niepłodność, bo tematy chwytliwe, na czasie i zapewne nieobce owej, znającej się na wszystkim, pani.

Są ludzie, którzy swoją wiedzę na temat miłości czerpią z książek z gatunku harlequin. Są też tacy, którzy swoją wiedzę na temat życia i własnej psychiki czerpią z książek kobiety omnibusa. W końcu mamy demokrację, żyjemy w kraju, w którym panuje wolność słowa, sumienia i wyznania, a pisać każdy może...