Od Autorki

Teksty oraz zdjęcia zamieszczone na tym blogu są mojego autorstwa (jeśli jest inaczej, podaję źródło), stanowią więc moją własność.
Nie wyrażam zgody na ich kopiowanie, cytowanie i rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie bez mojej wiedzy oraz bez podania adresu tego blogu.
(Ustawa o prawach autorskich - Dz.U. z dnia 4 lutego 1994 r., nr 24, poz. 83)

wtorek, 14 stycznia 2014

1.464. Znowu o butach

Wiem, wiem - to już staje się nudne i oklepane, no bo ile można? Ale jeśli absurd goni absurd to co zrobić?

Reklamacja moich czarnych kaloszy w białe kropki w jednej z sieciówek okazała się być niezasadna i to podwójnie, gdyż niezrażeni pierwszym jej odrzuceniem, nie odebraliśmy butów ze sklepu, lecz zażądaliśmy ponownego rozpatrzenia sprawy. Na próżno. Śmierdzących kaloszy nosić nie zamierzam, a jakoś ciężko jest mi sobie wyobrazić usunięcie takiej wady. I nie przekonuje mnie rada rzeczoznawcy - że mogłam powąchać zanim je kupiłam. Nie wpadłam na to, że buty trzeba wąchać, ale cóż - całe życie człowiek się uczy.

W ubiegłą sobotę Mąż reklamował swoje sznurowane jesienno-wiosenne półbuty. Kupione pod koniec października 2012 roku, ale założone raptem kilka razy. Tak naprawdę nosił je codziennie dopiero od paru tygodni. Nie dość, że popękały na wierzchu, to odkleiły się również obie podeszwy. Już będąc w sklepie (inna sieciówka) Dyrektor Wykonawczy usłyszał, że reklamacja jest niezasadna, gdyż - cytując sprzedawcę - "buty były eksploatowane". No tak, zapewne obuwie służy do zalegania w pudełkach w szafie, a nie do użytku codziennego. Podejrzewam, że sklep nawet nie odesłał reklamowanej pary do rzeczoznawcy, bo wczoraj Mąż dostał SMS z informacją o bezpodstawnym roszczeniu.

Zastanawiam się do czego, komu i jak długo mają służyć buty, skoro kierownik sklepu powiedział nam, że tak naprawdę reklamacja ma szansę (!) być uznana o ile wada wystąpiła w ciągu trzech miesięcy od zakupu. Wynika z tego, że jeśli kupię jakąś parę podczas posezonowej wyprzedaży (żeby zaoszczędzić), a założę ją w następnym sezonie choćby raz, moja reklamacja zda się psu na budę, bo owe magiczne trzy miesiące od zakupu dawno już miną.

Wiem, że większość ludzi korzysta z samochodu - podwózka od drzwi do drzwi. Tacy zapewne dłużej użytkują swoje buty, bo mniej chodzą. A co mają powiedzieć ci, którzy lubią i chcą maszerować? Kupowanie nowych butów co trzy miesiące nie jest zbyt ekonomiczne dla kieszeni.

Myślałam, że tylko popularne sieciówki obuwnicze mają złą renomę wśród klientów. Poszperałam w sieci i okazało się, iż problem występuje wszędzie - nawet w najbardziej markowych i ekskluzywnych salonach. Poczytajcie sobie jak absurdalne (i zarazem kreatywne) opinie potrafią wydawać "fachowcy" - klik.