Pierwszego marca po raz pierwszy poszliśmy na długi spacer do parku i po raz pierwszy jedliśmy lody. Aparat się tylko przeniósł w torbie, bo fotografować nie było co. Wiosny ani widu, ani słychu. Żadnych wschodzących roślinek, czy kwiatów, jedynie suche liście jako pozostałości po zimie.
Po raz pierwszy zjedliśmy na obiad golonkę z pieca, a potem wybraliśmy się do kina wykorzystać darmowe bilety, które dostałam od jednego ze swoich koordynatorów.
O samym filmie napiszę oddzielnie, ale nie mogę się powstrzymać przed wstawieniem zdjęć (przepraszam za jakość, ale robione telefonem) z tytułowymi dziesięcioma przykazaniami filmowymi.