Od Autorki

Teksty oraz zdjęcia zamieszczone na tym blogu są mojego autorstwa (jeśli jest inaczej, podaję źródło), stanowią więc moją własność.
Nie wyrażam zgody na ich kopiowanie, cytowanie i rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie bez mojej wiedzy oraz bez podania adresu tego blogu.
(Ustawa o prawach autorskich - Dz.U. z dnia 4 lutego 1994 r., nr 24, poz. 83)

poniedziałek, 10 marca 2014

1.545. Poniedziałkowo

Jest pięknie. I to w poniedziałek! Słońce cudnie świeci. Ptaki ćwierkają. A za naszym oknem najprawdopodobniej rośnie kasztanowiec - przynajmniej takie przypuszczenia po oględzinach z pewnej perspektywy wysnuł rano Głos Rozsądku.

Skoro świt pojechałam na umówione przed prawie trzema tygodniami spotkanie, które zaowocowało następnym zaproszeniem za tydzień. Urząd Skarbowy po zaledwie dwóch tygodniach od złożenia PIT-u, przelał nam na konto zwrot podatku, dzięki czemu umówiłam siebie i Męża do pana dentysty "proszę pacjentki" - na sobotę, na ósmą rano - to tak w ramach urodzinowego prezentu dla Dyrektora Wykonawczego, który skończy wtedy 33 lata. W planach mamy skaling i piaskowanie - dla dwojga, w małżeńskim pakiecie.

Poszłam na kolejny już seans opalania Panem Bogiem - w ramach zaleceń ojca kapucyna sprzed tygodnia. W drodze powrotnej zrobiłam zakupy kosmetyczne. Zamiast inwestować w zasłony, taniej było nabyć opaskę na oczy do spania, bo conocne pobudki światłem zza okna na dłuższą metę są nieznośne. Pierwszy test tej nocy. Nie mogłam się też oprzeć pięknemu i grubemu wełnianemu szalikowi z frędzlami w tak odlotowo ciepłych kolorach i tak lumpeksowo niskiej (PLN 7,50) cenie. Niech czeka dopiero co uprany na zimę.

Szanowne i opieszałe UPC również mnie zaskoczyło anulowaniem rzekomo zaległej płatności na moim starym koncie abonenckim zarejestrowanym na adres mieszkania rodziców. Nawet dzwonić do nich po raz któryś tam nasty nie musiałam. Procedura reklamacyjna zajęła im dokładnie trzydzieści dziewięć dni. Brawo! Wreszcie mam jedno konto, jeden rachunek i jedną usługą na jednym adresie. No i zerowe saldo zaległości na dezaktywowanym koncie.

Zadzwoniła do mnie moja dawna kosmetyczka, do której za dawnych dobrych czasów chadzałam co miesiąc i od której dostałam namalowanego aniołka szczęścia (fotkę wrzuciłam kilka dni temu). Jak dobrze pójdzie już niebawem odwiedzę ją na babskie pogaduchy.

I co - czy poniedziałki są naprawdę takie złe?